Właściciele lamy, która uciekła z zagrody w Jaworniku Polskim (woj. podkarpackie), odnaleźli zaginione zwierzę. Uszatek dwa dni temu staranował ogrodzenie farmy i pobiegł do pobliskiego lasu. Po dwóch dobach został przyprowadzony do domu.

Zamknęliśmy go w stodole. Całe futro miał oblodzone, więc musi teraz wyschnąć - powiedział PAP Leszek Smajdor, właściciel farmy w Jaworniku Polskim.

Uszatek, bo tak nazywa się ten samiec lamy, spędził dwie doby poza zagrodą. W poniedziałek uciekł do pobliskiego lasu. Tam też znaleziono jego ślady. Żeby nie spłoszyć lamy, właściciele poszli po alpaki, które mają w swojej zagrodzie. Z nimi wrócili do Uszatka. Zobaczył alpaki i przybiegł do nich. Później zapięliśmy go na smycz i doprowadziliśmy do domu, cały czas spryskując twarz wodą. Tak się pokazuje kto rządzi w stadzie i dyscyplinuje te zwierzęta - tłumaczył Leszek Smajdor.

Właściciele lamy nie martwili się, że Uszatek zmarznie w lesie, bo lamy radzą sobie w temperaturze do minus 40 stopni Celsjusza. Uszatek nie miał też problemu ze znalezieniem pożywienia, którego w lesie o tej porze roku nie brakuje.

Bałem się, że zaatakują go wilki. Z jednym poradziłby sobie, ale z watahą już nie. W okolicy mamy piękne lasy, ale też dużo wilków, które podchodzą do domów - opowiadał właściciel Uszatka. Mieszkańcy Ameryki Południowej i Australii hodują lamy, bo to ssaki, które bronią stada odstraszając kojoty i wilki - tłumaczył.

Uszatek przyjechał do Jawornika Polskiego w poniedziałek, ale przestraszył się szczekającego szczeniaka, staranował płot i wydostał się poza ogrodzenie farmy. Lamy to łagodne, ale też bardzo płochliwe zwierzęta. Gdy poczują zagrożenie bronią się ucieczką.