Ten temat wraca jak bumerang. Pod koniec każdego roku ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego muszą szukać pieniędzy, aby dopiąć budżet. Teraz zamiast kupować sprzęt potrzebny do ratowania ludzi, przesuwają środki, aby starczyło na wypłaty. W przyszłym roku, gdy wzrośnie płaca minimalna, sytuacja jeszcze pogorszy się. Do tej sprawy z mównicy sejmowej odniósł się we wtorek poseł Maciej Wróbel.

Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe dyżuruje cały rok, 24 godziny na dobę. Posiada stałe cztery stacje ratownicze i jedną sezonową. Na etatach zatrudnionych jest 20 ratowników, a w sezonie letnim dodatkowo przyjmowanych jest jeszcze 30 osób, które m.in. pilnują bezpieczeństwa na plażach. 

Zimą ratownicy oprócz szkoleń interweniują też do osób, pod którymi załamał się lód. Wykorzystują do tego m.in. poduszkowce.

Obecnie roczny budżet to około 1,5 miliona złotych. Skąd MOPR pozyskuje środki na funkcjonowanie? Każdego roku ratownicy startują w konkursach na zapewnienie bezpieczeństwa na akwenach organizowanych przez Urząd Wojewódzki i Urząd Marszałkowski. Mimo rosnących kosztów m.in. paliwa, czy sprzętu, a także płacy minimalnej, kwoty te od lat pozostają na tym samym poziomie. Ratownicy otrzymują też środki od sponsorów, ale przeważnie chodzi o sprzęt.

Wypłata albo sprzęt. Wybór wpływający na bezpieczeństwo

Dwa lata temu ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego musieli założyć zbiórkę pieniędzy, aby móc normalnie funkcjonować. Teraz również są problemy z zapewnieniem środków na wypłaty. Co prawda uda się zamknąć rok i wypłacić wszystkim ratownikom pensje, ale kosztem przesunięć w wydatkach. 

Ratownicy nie będą więc mogli kupić skafandrów, pianek, nadajników GPS, czy sprzętu do poszukiwania ludzi. 

"Powinniśmy dbać o bezpieczeństwo, a nie martwić się o pieniądze"

Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe Potrzebuje rozwiązań systemowych. Nie możemy przez większość część roku martwić się jak zdobyć środki finansowe na funkcjonowanie ratownictwa, a przez pozostałą część jak je rozliczyć. Powinniśmy skupić się na czynnościach, do których jesteśmy powołani, czyli na ratowaniu zdrowia i życia ludzi, którzy wypoczywają na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich, a przed i po sezonie szkolić się, żeby doskonalić swoje umiejętności - mówi szef MOPR Jarosław Sroka.

Interwencja posła z Mazur

Ten temat poruszył we wtorek na sejmowej mównicy poseł Maciej Wróbel, który zwrócił się do premiera Mateusza Morawieckiego. Od 2012 roku dotacja z budżetu państwa dla MOPR jest niezmienna i wynosi około 700 tysięcy złotych. Dla porównania TOPR czy GOPR mają w tym czasie budżet kilkudziesięciu milionowy. Jeżeli nie zadbamy dzisiaj o ratowników, to latem nie będzie miał kto dbać o bezpieczeństwo latem - mówił poseł. 

Maciej Wróbel dodał, że złoży interpelację, aby w budżecie państwa znalazły się dodatkowe pieniądze jeszcze na ten rok.

Jeżeli chodzi o rozwiązanie systemowe, to ratownicy walczą, aby Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe zostało wpisane do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Dzięki temu otrzymywaliby finansowanie z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. 

Jakie środki byłyby potrzebne, aby MOPR mógł normalnie i bezpiecznie funkcjonować? Ratownicy mówią o kwocie około 3 milionów złotych, czyli dwa razy większej, niż obecnie. 

Trzeba też pamiętać, że niskimi zarobkami Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe nie przyciągnie nowych, młodych osób, które będą chciały nieść pomoc na szlaku. Potrzeba też modernizacji sprzętu. Kuter, który często używany jest do akcji technicznych np. pomaga wydostać się jednostkom z mielizn, ma już czterdzieści lat. Ostatnią ratowniczą motorówkę udało się kupić w 2015 roku.