Plantatorzy malin z gminy Chodel na Lubelszczyźnie nie kryją rozczarowania po konferencji wiceministra rolnictwa Rafała Romanowskiego. Przyjechał on do miejscowości Granice, by mówić o uruchomionym skupie malin. Rolnicy spodziewali się, że usłyszą konkretne informacje - tak się jednak nie stało. "Dalej nic nie wiemy" - podkreślali w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem.

Wiceminister rolnictwa Rafał Romanowski odwiedził firmę Owocmix w miejscowości Granice, która zaczęła skupować maliny. W ciągu doby ma ona kupować ok. 60-70 ton tych owoców od rolników z powiatów opolskiego i kraśnickiego. 

Plantatorzy oczekiwali od wiceministra konkretów - m.in. informacji, jaka będzie cena owoców. Na tego typu pytania Rafał Romanowski odpowiadał jednak ogólnikami. Państwo nie reguluje cen. Nie ma w Unii Europejskiej czegoś takiego jak cena minimalna - tłumaczył. Przekonywał też, że po uruchomieniu skupu cena malin zaczęła rosnąć. Jak wyliczał, w czwartek cena za kilogram malin wynosiła 5,80 zł. Dzisiaj również liczymy na delikatne drgnięcie - dodał.

Cały czas podnosimy kwestię wstrzymania importu maliny mrożonej, gotowego produktu ze strony ukraińskiej. Podnosimy to na forum Unii Europejskiej. Nie ukrywam, że wczoraj apelowaliśmy też do parlamentarzystów opozycji, aby wsparli nasze inicjatywy na forum Komisji Europejskiej - mówił Romanowski na konferencji. 

Co ciekawe, wiceminister rolnictwa nie odpowiedział na pytanie, gdzie jest drugi punkt na Lubelszczyźnie, który bierze udział w skupie. Plantatorzy nie kryli oburzenia. Dalej nic nie wiemy. To jest jakiś cyrk, zagrywka - mówili w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem. 

Z czego wynikają problemy producentów malin?

Plantatorzy malin skarżą się, że ze względu na niskie ceny skupu tych owoców po zapłaceniu pracownikom nie zostaje im praktycznie nic. To sprawia, że ich działalność przestaje być opłacalna. 

Na polski rynek trafiły duże ilości malin z Ukrainy. Polscy plantatorzy tłumaczą, że nie są w stanie produkować tak tanio, jak rolnicy za naszą wschodnią granicą - m.in. z powodu tego, że niektóre środki ochrony roślin, które są już wycofane w Polsce, nadal są stosowane w Ukrainie, dzięki czemu koszty są niższe.

Mamy sporo malin zamrożonych w magazynach, w chłodniach, w mroźniach, oraz są maliny, które wpłynęły z Ukrainy. Minister Buda wystąpił kilka dni temu do Komisji Europejskiej o to, aby wpisać maliny na listę produktów (objętych zakazem importu - przyp. red.) - mówił wczoraj minister rolnictwa Robert Telus w rozmowie z PAP. Wskazał jednak, że podjęcie działań przez Komisję Europejską stoi pod znakiem zapytania. Widzę już po zachowaniu KE, że będzie bardzo trudno. Sprawdzałem, czy sprawa w dużej ilości napływających malin jest problemem tylko polskim, czy wszystkich krajów przygranicznych. W tym momencie, jeżeli mówimy o napływie z Ukrainy, to jest to problem tylko Polski. Polska będzie więc apelować sama, ale apelować trzeba - zaznaczył szef resortu rolnictwa.