Przed Sądem Okręgowym w Łodzi ruszył proces byłych policjantów z posterunku w Piątku oskarżonych o przekroczenie uprawnień i stosowanie przemocy fizycznej wobec zatrzymanych. Swoje ofiary bili pięściami, okładali pałkami, wywozili w odległe miejsca i porzucali.

Główny oskarżony 34-letni Kamil C. usłyszał aż 20 zarzutów. Według śledczych był wyjątkowo brutalny. 30-letniego Marcina K. pobił tak ciężko, że chłopak zmarł, dlatego oskarżonemu grozi dożywocie.  

Przed sądem Kamil C. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Feralnego dnia służbę razem z nim pełniła Małgorzata R., która nie pomogła bitemu, pozostawiając go wbrew ciążącemu na niej obowiązkowi bez pomocy medycznej.         

Oprócz Małgorzaty R. przed sądem stanęli także: 38-letni Dominik W., 42-letni Sebastian K., 44-letni Przemysław W. i 55-letni Artur W. - policjanci, którzy brali udział w brutalnych interwencjach i przymykali oczy na to, co robił Kamil C. Grozi im do pięciu lat więzienia.

Kres patologicznej sytuacji na posterunku w Piątku położyły wydarzenia z kwietnia 2021 r.

Matka Marcina K. wezwała policjantów, prosząc o interwencję, bo syn się awanturował. Następnego dnia ciało 30-latka znaleziono w lesie. W policyjnym raporcie nie było śladu o tym, że mężczyzna został zabrany z domu przez mundurowych. 

Według funkcjonariuszy, interwencja skończyła się około godz. 23.00, a syn został w domu z matką. W rzeczywistości został ciężko pobity i porzucony w brzozowym zagajniku koło polnej drogi w Janówku w gminie Piątek. Sekcja zwłok wykazała, że prawdopodobną przyczyną śmierci były rozległe obrażenia wewnętrzne, które mogły zostać spowodowane działaniem innych osób.

Po tym, co się stało, funkcjonariusze usłyszeli zarzuty i zostali wydaleni ze służby. 

 

Opracowanie: