Czułe i surowe podejście do Lomanów, którzy uwierzyli w "amerykański sen" - tak swoją interpretację widzi reżyser "Śmierci komiwojażera". Spektakl Remigiusza Brzyka na Dużej Scenie wystawia łódzki Teatr Nowy im. Dejmka. Premierowy pokaz sztuki Arthura Millera już w najbliższą sobotę, 2 grudnia.

Uznawany za jeden z najważniejszych w XX wieku, nagrodzony Pulitzerem dramat Arthura Millera z 1949 roku, doczekał się licznych inscenizacji i dwóch ekranizacji, a jednak twórczynie i twórcy stale odkrywają nowe konteksty i analogie. Dla Remigiusza Brzyka historia Willy’ego Lomana ma wymiar tragikomiczny.

W postaci obwoźnego handlarza reżyser dopatruje się, jak mówi, klasycznego "wielepieja", który frustrację wynikającą z permanentnych kłopotów finansowych pokrywa przekonaniem o własnej nieomylności. Loman w jego interpretacji jest nie tylko ofiarą kapitalistycznego snu o sukcesie, ale także jego wyznawcą.

Chcę być wobec niego zarówno czuły, jak i surowy - wyjaśnia. Loman jest zagubiony w drapieżnym świecie kapitalizmu, cierpi, ale nie mam wątpliwości, że prawdziwymi ofiarami systemu są dzieci ojców-założycieli kapitalizmu i ich apostołów - Lomanów, którzy uwierzyli w amerykański mit, żyrowali go i wykluczyli inne możliwości systemowego organizowania rzeczywistości - mówi reżyser.

W roli Willy’ego Lomana gościnnie wystąpi Juliusz Chrząstowski, aktor krakowskiego Narodowego Starego Teatru, wcześniej przez wiele lat związany z Teatrem Nowym. Spektakl odczytuje na kilku - także osobistych - poziomach.

Na pierwszym, metateatralnym, wchodzę po 20 latach na scenę Nowego i jedną z pierwszych kwestii, które wypowiadam, jest: "tak, tak, to ja, wróciłem" - śmieje się aktor. Drugi poziom to pokoleniowe doświadczenie 50-latków, wspólne dla niego i dla Remigiusza Brzyka - "doznania lat 90-tych i turbokapitalizmu, trochę dzikiego i spuszczonego z łańcucha".

Poziom trzeci to kryzys osobisty mężczyzny, który przez całe życie pracuje i nagle uświadamia sobie, że niczego się nie dorobił na własność, a nawet jeśli spłaci kredyt na dom, to nie będzie komu w nim mieszkać - relacjonuje Chrzastowski. Na ostatnim poziomie jest wreszcie rozpad rodziny: toksycznej, niepotrafiącej się komunikować, mimo że używającej wielu słów.

W roli Biffa wystąpi Maciej Kobiela, jako jego brata Happy'ego zobaczymy Damiana Sosnowskiego. Obaj odnajdują w sztuce i postaci Lomana doświadczenia pokolenia swoich rodziców i są zgodni co do tego, że kapitalizm nie lubi Biffów, a zdecydowanie woli Happych - pomimo ich kompleksów, które starają się zapchać biznesami, udawanymi przyjaźniami, seksem, kobietami.

Katarzyna Żuk, w spektaklu Linda Loman, do kapitalizmu dorzuca jeszcze patriarchat, który kobietom odbierał osobowość, każąc wypierać się własnych marzeń i zastępować potrzebami męża, mężczyzn zaś, żyjących pod presją robienia kariery i zarabiania pieniędzy, czynił ofiarami własnej płci.

Bycie "prawdziwym mężczyzną": zapewnienie dobrobytu rodzinie, wysoka pozycja społeczna i zawodowa, posiadanie domu, synów i posadzenie drzewa to wymagania, z którymi niejeden mężczyzna nie mógł sobie poradzić - uważa. W rodzinach narastała frustracja i agresja. Sztucznie stworzone schematy, priorytety i wymuszenia systemowe wypierały z życia to, co najistotniejsze: kontakty międzyludzkie, miłość, zrozumienie, umiejętność słuchania, bycia empatycznym.

Ważną postacią w interpretacji Brzyka jest Bernard, często pomijany lub marginalizowany. Widzę w nim pięknego człowieka, żyjącego na własnych zasadach, silnego psychicznie, wyrastającego ponad toksyczną męskość pozostałych bohaterów. Wyobrażam sobie, że w przyszłości będzie wspaniałym prawnikiem, broniącym nieposłusznych wobec systemu - mówi Brzyk. I nieprzypadkowo obsadza w tej roli Edmunda Krempińskiego uznając, że jego obywatelska postawa życiowa koresponduje z postawą Bernarda.

Na scenie obok Juliusza Chrząstowskiego, Katarzyny Żuk, Macieja Kobieli, Damiana Sosnowskiego i Edmunda Krempińskiego zobaczymy: Karolinę Bednarek, Magdalenę Kaszewską, Wojciecha Oleksiewicza, Piotra Seweryńskiego, Sławomira Suleja i debiutującą Rozalię Rusak.

Za scenografię do spektaklu odpowiada Marika Wojciechowska, za kostiumy Rafał Domagała, za muzykę: Jacek Grudzień.

Stworzony przez Olę Jasionowską plakat nawiązuje do obrazu "Shoah" ("Las") Wilhelma Sasnala. Do jego stworzenia zainspirowała ją wskazana przez reżysera i scenografkę zieleń boiska do futbolu amerykańskiego.

Na "Śmierć komiwojażera" Teatr Nowy zaprasza na Dużą Scenę 2, 3 i 12 grudnia (spektakl połączony ze spotkaniem z twórczyniami/twórcami i zespołem aktorskim) oraz 28 i 29 grudnia.

Spektakl jest współfinansowany ze środków Miasta Łodzi.