Podatek od nieruchomości w Łodzi pójdzie w górę o 11,8 proc., czyli maksymalnie, ale za to nie będzie podwyżki opłaty za handel i transport. Tak zapowiada się przyszły rok, bo miasto będzie musiało znaleźć dodatkowe 200 mln zł na zapłacenie rat kredytów.

Będą podwyżki podatku od nieruchomości w Łodzi. To konieczność, aby samorząd mógł zbilansować budżet. Wyzwaniem będzie znalezienie pieniędzy, aby zapłacić rachunki za prąd.

Na przykład: kiedyś za energię elektryczną w placówkach oświatowych Łódź płaciła 8 mln złotych, w tym roku był to koszt 13 mln, a w przyszłym może być 60 mln złotych.

Będziemy musieli zastanowić się nad podwyższeniem opłat za nieruchomości - mówi przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi - Marcin Gołaszewski. Należy spodziewać się wzrostu podatku od nieruchomości o 11,8 proc. - prognozuje przewodniczący. Jest to stawka maksymalna, o jaką samorząd może podnieść podatek. Przy czym może się okazać, że nawet i ta stawka 11,8 proc. nie zrekompensuje inflacji, bo przecież należy pamiętać, że obecna inflacja, w lipcu wynosi 15,5 proc.  

Niewykluczone są też podwyżki cen biletów MPK, czynszów w lokalach mieszkalnych i użytkowych. Takie zmiany stawek są konieczne, bo samorząd Łodzi musi znaleźć dodatkowe 200 mln zł na spłatę swoich zobowiązań, czyli na przykład rat kredytów. Dotąd te wydatki zamykały się w sumie

Oczywiście, że jest to ostateczność i żaden samorząd nie chce podwyższać opłat dla swoich mieszkańców - podkreśla przewodniczący Gołaszewski. Ale w sytuacji, gdy państwo nie rekompensuje strat wynikających m.in. z inflacji czy z tego, że rynek energetyczny jest tak niestabilny, to nie mamy wyjścia. Nie mamy siły sprawczej - możemy tylko reagować na decyzje rządu i sytuację ekonomiczną.

W Łodzi na pewno nie będzie podwyżki opłat targowych i od posiadania psa, bo takich lokalnych obciążeń w mieście nie ma. Nie planuje się też ich wprowadzać od nowa. Nie ma również przymiarek do podwyższania podatku transportowego, bo już jest on wysoki w Łodzi.