Coraz mniej pomysłów na zatamowanie wycieku ropy z dna Zatoki Meksykańskiej - przyznają to nawet eksperci pracujący nad zażegnaniem kryzysu. Ostatnia próba: zatkanie otworu specjalnym mułem z chemikaliami, nie udała się. Skuteczny może się okazać odwiert ratunkowy w pobliżu uszkodzonego szybu, który obniży ciśnienie. Problem w tym, że wówczas zatamowanie wycieku może potrwać aż trzy miesiące.

Ropa, która po wybuchu na platformie wiertniczej Deepwater Horizon 20 kwietnia wydostaje się do Zatoki Meksykańskiej, tworzy już gigantyczną plamę i sieje ekologiczne spustoszenie. Dotarła już do wybrzeży stanu Luizjana, niszcząc miejscową faunę. Giną ptaki wodne, a władze zamykają kolejne łowiska, z których utrzymuje się wielu miejscowych rybaków. O tym, jak wielka może być plama ropy za trzy miesiące, tego nikt głośno mówić nie chce.

Prezydent USA zapewnił w sobotę, że władze podejmą wszelkie "odpowiedzialne" kroki w celu zatamowania wycieku ropy naftowej. Każdy kolejny dzień wycieku to brutalna napaść na mieszkańców wybrzeży zatoki, ich byt i bogactwa naturalne, które należą do nas wszystkich. Wzbudza to gniew i żal zarazem. Nie spoczniemy, dopóki wyciek nie zostanie zatamowany, dopóki woda i wybrzeża nie zostaną oczyszczone i dopóki ludzie, którzy niezasłużenie zostali dotknięci tą katastrofą nie otrzymają pomocy - zapewnił Barack Obama.

W piątek Obama przerwał wakacje, które wraz z rodziną spędza w Chicago, i udał się z drugą wizytą na wybrzeże Zatoki Meksykańskiej, gdzie m.in. kontrolował ochronne bariery na plaży.

Już w tej chwili plama ropy nazywana jest ona Katriną Obamy - to nawiązanie do huraganu sprzed pięciu lat. Ludzie obwiniają administrację za nieudolną akcję, spada także poparcie dla prezydenta.