Winę za wyciek ropy na platformie w Zatoce Meksykańskiej ponosi management trzech firm zaangażowanych w eksploatację złóż - stwierdza raport amerykańskiej komisji dochodzeniowej, cytowany przez BBC. Jako przyczynę podano m.in. redukcję kosztów.

Do katastrofalnego wycieku ropy doszło w kwietniu 2010 roku na platformie Deepwater Horizon. W wyniku prac przy cementowaniu odwiertu Macondo doszło do wybuchu i pożaru na platformie, zginęło 11 pracowników, a wybrzeża kilku stanów USA zostały skażone. Wyciek udało się opanować dopiero w lipcu.

Wszystkie trzy firmy: BP (dawne British Petroleum), Transocean (zarejestrowana w Szwajcarii firma wiertnicza, właściciel platformy) oraz Halliburton (amerykański koncern cementujący odwiert Macondo) miały - w ocenie prezydenckiej komisji dochodzeniowej - swój wkład w katastrofę, podejmując decyzje o redukcji kosztów i skracaniu wymaganych procedur. Amerykańska komisja (National Oil Spill Commission) wini też niewystarczający nadzór i regulację ze strony władz federalnych USA.

W ostatniej części raportu, który zostanie opublikowany w najbliższym tygodniu, komisja stwierdza, iż "zaniedbania były systematyczne i mogą w przyszłości doprowadzić do ponownej katastrofy ekologicznej", a koncern BP "nie miał systemu kontroli zapewniającego bezpieczeństwo".

Wcześniejszy raport BP stwierdzał, że przyczyn katastrofy było kilka, a winę ponoszą różne firmy. Transocean twierdzi jednak, że procedury techniczne opracowało BP i były one z góry zaaprobowane przez władze USA, zaś Halliburton wskazuje, że działał pod nadzorem BP.

Nie cała wina spoczywa na BP, ale cały ciąg złych decyzji zestawionych razem doprowadził do niefortunnych skutków. Ogólną odpowiedzialność za eksploatację platformy ponosiła BP - powiedział BBC Don Boesch, członek komisji dochodzeniowej.