Gdy kandydat SLD może się pochwalić niespodziewanie dobrym wynikiem wyborczym, lidera ludowców spotkała wyborcza klapa. Po przeliczeniu głosów z ponad 94 proc. komisji obwodowych Waldemar Pawlak uplasował się dopiero na piątym miejscu. Zdobył zaledwie 1,8 proc. poparcia. Po tej klęsce zielona koalicyjna przystawka robi się wyjątkowo ciężkostrawna.

Komentatorzy spodziewają się, że teraz PSL będzie się odcinał od wspólnych do tej pory projektów. Właściwie przejdzie do opozycji, gdyż rozpaczliwie walczy o samodzielne życie. PO oczywiście może pozbyć się tej przystawki, uznając, że i tak jest nieprzydatna, zarówno w tej chwili, jak i po wyborach parlamentarnych. Obecny wynik sugeruje, że PSL pierwszy raz może znaleźć się poza Sejmem.

Waldemar Pawlak co prawda mówi, że dla ludowców wybory prezydenckie mają małe znaczenie. To trochę prawda, ale takiej klęski PSL jeszcze nie odnotował. Gdy Jarosław Kalinowski w poprzednich wyborach zdobył 4 proc. głosów, jego koledzy mówili o całkowitej porażce.

Dla PO sprawa koalicjanta jest jednak bardziej skomplikowana. Platforma pozbywając się PSL-u oddałaby wieś PiS-owi. Pojawiają się więc głosy, że ludowców trzeba wzmacniać za wszelką cenę. Powstaje jednak pytanie, czy da się to zrobić, czy dla tej przystawki jest już za późno.

Komu Pawlak przekaże swe głosy?

Lojalność koalicyjna nie obejmuje wyborów prezydenckich - powiedział dziś Waldemar Pawlak. Dlatego zanim rada krajowa PSL zdecyduje, komu przekazać blisko 2 proc. głosów uzyskanych przez Pawlaka, wicepremier zamierza rozesłać do głównych kandydatów ankiety z pytaniami programowymi. Odpowiedzi bardziej zadowalające dla PSL mają przeważyć na decyzji o poparciu przed drugą turą.