Nawet 300 tys. kilometrów kwadratowych może wynosić obszar, jaki w najbliższym czasie będą musieli sprawdzić ukraińscy saperzy. Jak informuje tamtejsza państwowa służba ds. sytuacji nadzwyczajnych, wycofujący się Rosjanie na okupowanych do niedawna obszarach zostawili tysiące wybuchowych pułapek. Tylko w ciągu ostatnich dni i tylko w okolicach Kijowa żołnierze znaleźli ich już około 3 tysięcy.

Powrót do podkijowskich miejscowości wciąż jest niebezpieczny. Jak powiedział szef władz obwodu gen. Ołeksandr Pawluk, mieszkańcy Kijowa "jeszcze długo będą słyszeć wybuchy", ponieważ wciąż trwa rozminowywanie.

Pirotechnicy pracują od rana do wieczora, by możliwie jak najszybciej rozminować miejscowości i drogi.

Specjalny wysłannik RMF FM na Ukrainę Mateusz Chłystun był świadkiem rozminowywania jednej z bocznych dróg na trasie między Kijowem a Borodzianką.

"Przy spalonych wrakach rosyjskich ciężarówek leżą setki widocznych gołym okiem pocisków artyleryjskich. W zgliszczach walają się też pociski do ręcznego karabinu maszynowego. To tu ukraińscy żołnierze rozbili punkt, w którym Rosjanie urządzili zaplecze logistyczne dla kolumn jadących w kierunku Kijowa" - relacjonował nasz dziennikarz na antenie RMF FM.

"Zaraz zobaczycie mnóstwo spalonego sprzętu, porzuconych okopów. Teraz nasze główne zadanie to oczywiście rozminowanie. Są tu pozostałości pocisków, amunicji, niewybuchy. Kilka fragmentów ziemi jest też celowo zaminowanych" - tłumaczył mu Rusłan Muzyczuk z Gwardii Narodowej Ukrainy.

Trasa z Kijowa do Borodzianki to w normalnych warunkach około 50 kilometrów. Teraz ta droga wynosi prawie jeszcze raz tyle. Trzeba objeżdżać wysadzone mosty, zniszczone drogi albo miejsca, w których właśnie pracują saperzy.

O śmiertelnym zagrożeniu informują co kawałek prowizoryczne znaki ze stworzonym naprędce napisem - miny.

"Takich pułapek znajdujemy tu kilka dziennie" - mówi żołnierz, który chwilę wcześniej dostał meldunek o położeniu jednej z nich. Właśnie wydobywa ją z ziemi.

"Ten kawał metalu rozrywa się na mniejsze odłamki po 150-200 gramów, które potrafią przeszyć to, co mają na drodze" - mówi saper odnoszący pocisk do ułożonego już przy drodze sporego arsenału, czekającego na kontrolowaną detonację.

Rozminowanie samych okolic Kijowa może zająć nawet kilka miesięcy, ponieważ podczas wycofywania się z północno-zachodnich rubieży Kijowa, rosyjscy żołnierze umieszczali miny i materiały wybuchowe nie tylko przy drogach. Ukraińscy żołnierze znajdują je także w miejscach, w których mieszkali lub które plądrowali. Bomby można było znaleźć nawet w lodówkach czy w pralkach.

Opracowanie: