Według oceny amerykańskiego wywiadu, rosyjski prezydent Władimir Putin otrzymuje od swoich doradców fałszywe informacje na temat przebiegu wojny na Ukrainie - podały AP i CNN, powołując się na przedstawicieli służb. Ich zdaniem doradcy prezydenta "boją się mówić mu prawdę".

Jak podaje AP, według odtajnionej oceny amerykańskiego wywiadu, Putin nie jest informowany o rzeczywistej sytuacji przez swoich doradców i czuje się przez nich zwodzony, w wyniku czego "istnieją stałe napięcia" między nim i przedstawicielami wojska i MON.

Putin miał też być nieświadomy używania w inwazji żołnierzy poborowych, a także nie ma pełnego oglądu skali szkód, jakie sankcje czynią rosyjskiej gospodarce. Według cytowanego przez AP oficjela, ma to być dowód na "jasny rozkład przepływu precyzyjnych informacji" do prezydenta i pokazuje, że jego doradcy "boją się mówić prawdę".

"Nie obserwujemy masowego wycofywania się rosyjskich wojsk"

Nie obserwujemy masowego wycofywania rosyjskich wojsk spod Kijowa i Czernihowa - poinformował w środę rzecznik ukraińskiego ministerstwa obrony Ołeksandr Motuzianyk, cytowany przez agencję Ukrinform.

Rzecznik, odpowiadając na pytanie, czy zmieniło się zachowanie rosyjskich wojsk po oświadczeniu Rosjan w Stambule w sprawie zmniejszenia aktywności na kierunku kijowskim i czernihowskim, stwierdził, że nie jest obserwowane masowe wycofywanie sił.

Zaznaczył, że sztab generalny Sił Zbrojnych Ukrainy odnotowuje pewne częściowe przemieszczenie niektórych jednostek z kierunku kijowskiego i czernihowskiego.

Masowego wycofania rosyjskich wojsk z tych regionów nie obserwujemy. Obecnie widoczne jest wycofywanie pewnych jednostek. Więc jeszcze za wcześnie, by o tym mówić - kontynuował rzecznik. Według niego Rosjanie wycofują jednostki, które doznały największych strat, aby je uzupełnić.

Rzecznik powiedział, że Rosjanie nie zrezygnowali z prób zajęcia albo okrążenia Kijowa i Czernihowa.

Według niego Rosja nadal koncentruje swoje wojska i sprzęt na Białorusi, ale na razie nie zaobserwowano obecności jednostki uderzeniowej, w skład której weszliby Białorusini. Nie wykluczył jednak takiej możliwości.