Pod naciskiem Stanów Zjednoczonych Izrael zgodził się niedawno na finansowanie "materiałów strategicznych" o wartości milionów dolarów, które mają wesprzeć Ukrainę w walce z rosyjską inwazją - podaje "Haaretz". Ma to świadczyć o zmianie polityki władz w Jerozolimie w kontekście konfliktu w Ukrainie.

Jak dowiedział się izraelski dziennik "Haaretz" od trzech wysokich rangą europejskich dyplomatów, Stany Zjednoczone zwróciły się kilka tygodni temu do izraelskiego rządu i zaczęły nakłaniać władze w Jerozolimie do współpracy z NATO i Zachodem w konflikcie z Rosją.

Amerykanie początkowo chcieli, aby Izrael przekazał Ukrainie systemy obrony przeciwlotniczej. Jednak po rozmowach między oboma rządami i naradach izraelskich władz ze służbami bezpieczeństwa postanowiono zamiast tego sfinansować "materiały strategiczne".

Decyzję zatwierdził zarówno premier Jair Lapid, jak i minister obrony Beni Ganc. Zarówno biuro Lapida, jak i Ministerstwo Obrony Izraela odmówiły komentarza w tej sprawie.

Izrael przekazał kwotę w wysokości kilku milionów dolarów krajowi członkowskiemu NATO, który jest mocno zaangażowany w dostawy sprzętu wojskowego na Ukrainę. Wspomniany kraj zakupił "materiały strategiczne" i wysłał je na Ukrainę. Anonimowe źródła, na które powołuje się izraelski dziennik, poprosiły, by nie wspominać, czym te materiały dokładnie są.

"Haaretz" dowiedział się ponadto, że ministerstwo obrony Izraela w ostatnim czasie zmieniło swoje wytyczne i zgodziło się, by kraje członkowskie NATO, m.in. Wielka Brytania, mogły dostarczać Ukrainie uzbrojenie zawierające izraelskie komponenty, takie jak systemy optoelektroniczne i kierowania ogniem.

Dziennik donosi, że Izraelczycy mieli poprosić strony zaangażowane w umowę dotyczącą "materiałów strategicznych", by nie ujawniali jej publicznie. Mogłoby to rozgniewać prezydenta Rosji Władimira Putina.

Źródła amerykańskie wcześniej ujawniły, że Izrael wsparł Ukrainę sprzętem do zbierania danych wywiadowczych. Jednak ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow zaprzeczył tym doniesieniom podczas październikowego wywiadu dla "Haaretz".

Zmiana polityki izraelskiego rządu

Te ostatnie doniesienia wydają się świadczyć o tym, że Izrael zmienił swoje podejście do konfliktu Ukrainy z Rosją.

Poprzednik obecnego premiera Jaira Lapita, Naftali Bennett, był pierwszym międzynarodowym przywódcą, który po wybuchu wojny w lutym odwiedził Putina w Moskwie. Bennett i Ganc podjęli początkowo decyzję, by nie udzielać Ukrainie żadnej pomocy, w tym humanitarnej.

Dopiero w marcu, w obliczu nacisków społeczności międzynarodowej i izraelskiej opinii izraelskiej publicznej, rząd zgodził się dostarczyć Ukrainie kamizelki kuloodporne i hełmy dla pracowników pomocy humanitarnej w Ukrainie, ale nie dla jej wojska. Izrael później również sfinansował i rozmieścił szpital polowy na granicy ukraińsko-polskiej.

Katalizatorem do zmiany postawy izraelskich władz była decyzja Iranu o przekazaniu Rosji dronów bojowych. Reznikow przekazał, że Teheran sprzedał Moskwie co najmniej 300 dronów-kamikadze, których - jak się okazało - użyto do ataków zarówno na budynki cywilne, jak i kluczowe obiekty infrastruktury energetycznej.

Anonimowi europejscy dyplomaci przekazali, że decyzja o sfinansowaniu "materiałów strategicznych" była jednorazowa. Teraz od nowego rządu, na czele którego stanie Benjamin Netanjahu, będzie zależeć, czy wsparcie będzie kontynuowane.

Podczas kampanii wyborczej Netanjahu sprzecznie wypowiadał się na temat kryzysu w Ukrainie. W jednym z wywiadów stwierdził, że rozważy przekazanie Ukrainie systemów obrony przeciwlotniczej. Gdzie indziej z kolei chwalił rząd Benneta-Lapida za zdystansowanie się od konfliktu.