"Będzie coraz więcej internetowych komunikatów, które rozsiewają prorosyjską propagandę. Internet stał się niestety narzędziem w rękach terrorystów. Im chodzi tylko o wywołanie strachu, lęku, zamieszania, paniki" - przekonuje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM politolog profesor Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego. Komentuje w ten sposób mnożące się w internecie wpisy grożące między innymi kryzysem paliwowym.

Powinniśmy zastanowić się, kto i dlaczego sprzedaje nam konkretne informacje. Żyjemy dzisiaj najczęściej niestety w bańkach informacyjnych. Wierzymy najczęściej naszym znajomym, przyjaciołom, portalom społecznościowym, w których jesteśmy zakotwiczeni, tam też są głównie nasi znajomi. To, o czym tam czytamy to niestety nie zawsze prawda - ostrzega w rozmowie z RMF FM profesor Jolanta Itrich-Drabarek. Prawdy powinniśmy szukać w oficjalnych, wiarygodnych, instytucjonalnych przekazach. Aby to było możliwe, musimy mieć zaufanie do rządu, do tego potrzebna jest demokracja - dodaje politolog. Tematami komunikatów dezinformacyjnych są nie tylko pieniądze i surowce, jak widzieliśmy to w ostatnich godzinach. Pojawiać będą się komunikaty, że nie giną cywile, że rząd Ukrainy jest marionetkowy, że Rosja wyzwala swoje tereny, odzyskuje to, co było jej od zawsze. Będzie wiele informacji, które nie mają wiarygodnego charakteru - dodaje profesor Itrich-Drabarek.

Dezinformacja uświadomiona i nieuświadomiona

Nie ma jednego źródła dezinformacji. Dezinformacja może być uświadomiona i nieświadoma. Nieświadoma, gdy powtarzam ludziom w dobrej wierze informacje, w które uwierzyłam, bo sama je usłyszałam. Jest też dezinformacja świadoma, gdy rządy państw w ramach swoich kampanii próbują wprowadzić informacje, które mają uwiarygodnić ich działania. Teraz mamy do czynienia z obiema formami dezinformacji - podkreśla ekspert.

Opracowanie: