Polscy franciszkanie na różne sposoby pomagają mieszkańcom zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. "Przyjmujemy tych ludzi, dajemy im odpocząć, mogą coś zjeść. Niektórzy zostają na noc, niektórzy na 2-3 dni i potem ruszają dalej" - relacjonuje w RMF FM o. Paweł Odój z klasztoru we Lwowie. "Jest w nas duża doza niepewności, ale mamy ufność w Bogu. Widzę na każdym kroku, że dużo dobra się tu dzieje" - dodaje. Opowiada też o tym, jak na rosyjską inwazję reagują dzieci, które razem z matkami szukają bezpiecznego schronienia przed wojną.

Nie ma tu bezpośrednich działań wojennych, ale kilka razy dziennie wyją syreny. Lwów jest tak zapleczem dla tych wszystkich, którzy ze wschodu i centralnej Ukrainy uciekają przed wojną. Oni prawie wszyscy przechodzą przez Lwów - mówi RMF FM o. Paweł Odój z klasztoru franciszkanów we Lwowie. Przyjmujemy tych ludzi, dajemy im odpocząć, mogą coś zjeść. Niektórzy zostają na noc, niektórzy na 2-3 dni i potem ruszają dalej - dodaje. U nas jest piwnica pod kościołem. Trudno to nazwać schronem, ale ludzie przychodzą do nas, kiedy wyją syreny. Udostępniamy im to miejsce w ciągu dnia i w nocy - relacjonuje o. Odój.

Franciszkanin podkreśla, że bracia pomagają nie tylko w swoim klasztorze, ale też w tych częściach miasta, gdzie gromadzi się najwięcej uchodźców.

Idziemy do miejsc, gdzie ci ludzie są - np. w okolicach dworca kolejowego. Tam są wielkie masy ludzi, którzy zmierzają w stronę granicy. Dzisiaj pomagałem dwóm osobom niewidomym dostać się do autobusu - opowiada o. Odój. Jak dodaje, bracia pomagają też uciekinierom z terenów działań wojennych poruszać się po Lwowie i współpracują z konsulatem, który organizuje autobusy do Polski.

O. Odój przyznaje, że lwowscy franciszkanie zmagają się obecnie z awarią ogrzewania.

Nam najbardziej jest potrzebny piec, bo naprawdę jest zimno. Z żywnością nie mamy żadnego problemu w tym momencie - zapewnia. Nie wiemy, co nas czeka, jak ta sytuacja wojenna się rozwinie - dodaje. Franciszkanin przyznaje, że tak jak inni bracia miał możliwość wyjazdu do Polski, ale nie skorzystał z tej możliwości. Został na miejscu, żeby pomagać potrzebującym. 

Ja dzisiaj mogłem wsiąść do tego autobusu, do którego odwoziłem naszych uchodźców. Znam tych ludzi, to są lwowiacy, Polacy z lwowskiego okręgu. Byli bardzo zdziwieni, że ja z nimi nie jadę - mówi RMF FM. Jest w nas duża doza niepewności, ale mamy ufność w Bogu. Widzę na każdym kroku, że dużo dobra się tu dzieje. To bardzo zachęca do tego, abyśmy wkładali serce i wszystkie możliwe siły w pomoc tym ludziom - tłumaczy. 

Dzieci pytają: Czy tutaj też bombardują?

Zakonnik przyznaje, że Ukraińcy uciekający ze wschodu kraju są pełni lęku. Szczególnie mocno widać to u dzieci, które pod opieką matek szukają bezpiecznego schronienia przed wojną.

Przedwczoraj przyjechali ludzie z miejscowości Bucza koło Kijowa, gdzie były bardzo duże bombardowania. Dzieci wyszły z samochodu i ich pierwsze pytanie brzmiało: czy tutaj też bombardują? - relacjonuje o. Odój. Dziś wsadziłem do autobusu matkę, która uciekała z Zaporoża z 9-letnią córką. Mówiła, że wczoraj pierwszy raz od 5 dni na twarzy jej dziecka pojawił się uśmiech - wspomina.

"Nie wszyscy mają gdzie uciekać"

Zobacz również:

W klasztorze franciszkanów w Maćkowcach w obwodzie chmielnickim na Ukrainie przebywa trzech braci - dwóch z Polski i jeden z Ukrainy.

Nasze działania mają dwa aspekty. Pierwszy to opieka nad ludźmi, którzy zostali, bo nie wszyscy mają gdzie uciekać. Drugi to opieka nad tymi, którzy tutaj przyjeżdżają z terenów, gdzie już trwa wojna. Mogą przenocować i jechać dalej - opowiada RMF FM posługujący w Maćkowcach o. Artur Spodar. Jeżeli ktoś zostaje, to organizujemy się na parafii, żeby miał schronienie - dodaje. U nas tutaj też nie jest zbyt bezpiecznie - zastrzega. 

O. Spodar przyznaje, że franciszkanie pomagają nie tylko osobom uciekającym z terenu działań wojennych. W wioskach są ludzie niepełnosprawni, obłożnie chorzy - przy nich ktoś musi być - tłumaczy. 

Zbiórka na pomoc dla Ukrainy

Franciszkańska Fundacja Brat Słońce zorganizowała zbiórkę darów, które zostaną przekazane franciszkanom pracującym na Ukrainie i zmagającym się z rosyjką inwazją Ukraińcom. Zbiórka odbywa się od 2 do 4 marca w klasztorze Franciszkanów w Krakowie przy ulicy Franciszkańskiej 4. 

Potrzebne są m.in. powerbanki, kołdry, koce termiczne, latarki, baterie, apteczki, leki, bielizna termoaktywna, konserwy, noktowizory i krótkofalówki, a także generatory prądu i piec dla klasztoru we Lwowie. "Oprócz tego dla zabezpieczenia ludności cywilnej pilnie potrzebujemy zakupić dwa drony dla obwodu żytomierskiego i chmielnickiego" - czytamy w komunikacie fundacji. 

Pomagają i sami potrzebują pomocy

Franciszkanie w zachodniej Ukrainie w trzech klasztorach przyjmują pod swój dach uchodźców. Wielu z nich jest w drodze do Polski. Na Wschodzie z kolei, w jednym z klasztorów zajmują się biednymi i bezdomnymi, a w drugim z parafianami przygotowują jedzenie dla obrońców kraju.

Zakonnicy jednak sami potrzebują pomocy. Proszą ludzi dobrej woli o sfinansowanie im zakupu dwóch agregatów prądotwórczych 3 fazowych o mocy 14 kW i jednego pieca grzewczego. Darowizny można przekazywać na konto

BNP Paribas Bank Polska S.A.:

80 1600 1013 1849 4935 4000 0008

Tytuł przelewu: Darowizna - Pomoc Ukrainie

Dane do wpłat zagranicznych:

BIC / SWIFT: PPABPLP

IBAN: PL80 1600 1013 1849 4935 4000 0008