Unijni urzędnicy rozważają zniesienie niektórych sankcji personalnych, nałożonych po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę - informuje Bloomberg. Prawnicy w Brukseli obawiają się, że niektóre decyzje były niewystarczająco umotywowane.

Unia Europejska dyskutuje o zniesieniu niektórych personalnych sankcji nałożonych w związku z inwazją Rosji na Ukrainę. Według rozmówców Bloomberga, ok. 30 osób pozwało UE za ograniczenia, a kolejnych 10 wprost zażądało wykreślenia z list sankcyjnych.

Prawnicy Rady Europejskiej poinformowali unijnych ambasadorów, że część wniosków jest zasadna. W niektórych przypadkach nie ma dowodów na wspieranie rosyjskiej inwazji przez sankcjonowane osoby, w innych są one nieaktualne lub nie stanowią wystarczająco mocnej podstawy do wprowadzenia ograniczeń. W informacji służba prawna nie podała, o ile osób chodzi, ani o kogo dokładniej.

Według Bloomberga, wśród Rosjan domagających się skreślenia z listy sankcji jest m.in. Andriej Mielniczenko, właściciel EuroChem Group, potężnego producenta nawozów, który nie zgadza się z zarzutem, że jest blisko powiązany z rosyjskimi władzami. Zmian domagają się także stalowi magnaci Aleksiej Mordaszow oraz Aliszer Usmanow. Wcześniej informowano, że zniesienia sankcji chce też Roman Abramowicz.

Bloomberg podkreśla, że każda przegrana w sądzie w sprawie ważności sankcji to koszty dla Unii Europejskiej. To także uderzenie w reputację. Jednocześnie skreślenie osób z list będzie wymagało zgody państw członkowskich UE. Niektórzy dyplomaci kręcą głowami - ostrzegają przed pochopnymi decyzjami.

Po inwazji Rosji na Ukrainę UE nałożyła sankcje na ponad tysiąc osób, w tym biznesmenów, urzędników, wojskowych i publicystów, którzy według Brukseli popierali inwazję na Ukrainę lub też są blisko powiązani z rosyjskimi władzami.