Nie ma żadnych dowodów na deeskalację ze strony Rosji - powiedział sekretarz stanu USA Antony Blinken. Dodał, że USA nadal obserwują kluczowe rosyjskie jednostki przesuwające się w stronę granicy z Ukrainą. Rosyjskie ministerstwo obrony opublikowało natomiast film, który ma pokazywać wycofywanie wojsk spod ukraińskiej granicy.

Nadal widzimy nie tylko, że te siły tam pozostają, ale obserwujemy kluczowe jednostki przesuwające się w kierunku granicy, a nie w przeciwną stronę - oznajmił Blinken w wywiadzie dla telewizji MSNBC. Podkreślił też, że tego samego zdania jest sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.

W przeprowadzonej niedługo potem rozmowie z ABC amerykański dyplomata powiedział, że są to jednostki, które "byłyby w awangardzie jakiejkolwiek wznowionej agresji" Rosji.

Zełenski nie chce wywoływać paniki

Blinken zasugerował też, że jeśli Moskwa zdecyduje się na cyberataki przeciwko USA, np. w ramach odwetu za sankcje, Stany Zjednoczone nie pozostawią ich bez odpowiedzi.

Pytany o różnice w publicznym przekazie władz USA i Ukrainy na temat zagrożenia rosyjską agresją, szef amerykańskiej dyplomacji przekonywał, że wynikają one ze zrozumiałej chęci prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, by nie wywoływać paniki wśród obywateli. Dodał jednak, że Waszyngton jest w stałym kontakcie ze stroną ukraińską i Kijów podchodzi do zagrożenia równie poważnie, co USA.

Rosja: Wycofujemy wojska

Rosyjskie ministerstwo obrony opublikowało film, na którym rzekomo widać wywożenie czołgów spod granicy z Ukrainą. 
Agencja RIA Nowosti podała, że po przewiezieniu czołgów do stałych baz zostaną przygotowane do udziału w kolejnych ćwiczeniach, zaplanowanych na zimę.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził natomiast, że nie zaobserwowano żadnych oznak wycofywania się rosyjskich wojsc. Nie widzimy żadnego wycofywania się, tylko o tym słyszymy (...) Na razie to są tylko deklaracje - powiedział. Podkreślił, że władze zachowują spokój, "bo pamiętamy, że nie zaczęło się to (konflikt) wczoraj. Trwa to od lat".

"Amerykańscy żołnierze w Europie zagrażają Rosji"

Stany Zjednoczone chcą w Europie stworzyć "stałe zagrożenie" dla Rosji - oświadczył w środę zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Michaił Popow w wywiadzie dla rządowej "Rossijskiej Gaziety".

Przekonywał, że właśnie w tym celu stworzono w regionie grupę sił zbrojnych USA liczącą ponad 60 tys. żołnierzy, 200 czołgów i około 150 samolotów bojowych. Liczebność wojsk lądowych USA w Europie wzrosła o 30 proc. - oznajmił Popow.

Według przedstawiciela Rady Bezpieczeństwa "taktyczna broń jądrowa podtrzymywana jest w gotowości do użycia". Wymienił on w tym kontekście również "wzmacnianie możliwości europejskiego elementu globalnego systemu przeciwrakietowego", czyli tarczy antyrakietowej USA.

Popow oświadczył, że w ostatnim roku "intensywność lotów amerykańskich bombowców strategicznych u granic rosyjskich wzrosła o 40 procent", a na Morzu Czarnym "trwają prowokacyjne działania okrętów NATO".