Policyjni eksperci szczegółowo badają zapisy wideo z przedwczorajszych burd na stadionie w Bydgoszczy. Po meczu Pucharu Polski Legia-Lech na płytę boiska musiała wkroczyć policja, która użyła broni gładkolufowej. Po tych wydarzeniach Komenda Główna powołała dwa zespoły, które mają identyfikować chuliganów - w Warszawie i Poznaniu, a dołączono do nich specjalistów ze Szczecina i Sosnowca.

Policja twierdzi, że dla ekspertów znalezienie kibiców, którzy mieli zakryte twarze nie będzie problemem. Jak tłumaczył Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej, na takim meczu "podwyższonego ryzyka" ludzie na stadionie filmowani są już od wejścia na trybuny. Potem w trakcie meczu, a także w czasie, gdy popełniają wykroczenia. Porównywany jest nagrany materiał przez kamery policjantów operacyjnych i monitoringu z bezpośrednim nagraniem z zajść - mówi Sokołowski.

Na początku kibice nie mają zakrytych twarzy, więc wyszukuje się cechy charakterystyczne - na przykład ubioru i to umożliwia identyfikację. Sokołowski przekonuje, że ta taktyka zatrzymywania chuliganów po meczu sprawdza się już od kilku meczów. Zdarza się, że kibole po burdach w ręce policjantów trafiają nawet po kilku miesiącach.