Jak zobaczyłam, że mogę być zdyskwalifikowana, po raz pierwszy w życiu pobeczałam się - mówiła Justyna Kowalczyk po zdobyciu olimpijskiego brązu w biegu łączonym na 15 km. Złoto wywalczyła Norweżka Marit Bjoergen, która wyprzedziła Szwedkę Annę Haag. Nasza najlepsza biegaczka przyznała, że dopiero teraz czuje się spełnionym sportowcem.

Po raz pierwszy w życiu mogę powiedzieć, że jestem spełnionym sportowcem - przyznała tuż ceremonii dekoracji. Do takich momentów nie można się przyzwyczaić - dodała. Nigdy sportowo nie czułam się tak szczęśliwa, jak w piątek wieczorem. A jaki jest powód? Prosty. Dziewczyna z Polski, która dziesięć lat temu nie umiała chodzić na nartach, zdobyła na jednych igrzyskach dwa medale. To dla mnie nie do pojęcia - mówiła.

Po tym jak Justyna Kowalczyk przekroczyła linię mety, długo czekała na odczytanie fotofiniszu. Najpierw na tablicy pojawiło się nazwisko Polki na czwartej pozycji. Chwilę później zmieniono decyzję. Kowalczyk czekała także na decyzję jury, które obradowało, czy ją zdyskwalifikować.

Nerwy są jeszcze bardzo duże. Tu nawet nie chodzi o to trzecie, czy czwarte miejsce, a o dyskwalifikację, która mi groziła. Na jednym z zakrętów przed zmianą nart "załyżwowałam" na "klasyku". Na szczęście decyzja jury była pozytywna dla mnie - powiedziała biegaczka. Nrewy były tak duże, że jak przyznaje "po raz pierwszy w życiu pobeczała się". Nawet tego czwartego miejsca byłoby bardzo szkoda - zaznaczyła.

Dodała, iż najśmieszniejsze jest to, że ja naprawdę jestem "lewa" w tym łyżwowaniu. Wszyscy umieją to wykorzystać, tylko ja nie. A kiedy zaczyna się walka o medale, to ja nagle łyżwuję.

Przyznała, że po przekroczeniu mety wiedziała, że wyprzedziła Norweżkę. Widziałam Steirę kątem oka na ostatnich metrach. Jak wpadłam na metę wydawało mi się, że to ja byłam pierwsza. Potem jak zobaczyłam, że jestem czwarta to pomyślałam, że kolejny finisz i kolejne gów... - opowiadała.

Taktyka była prosta. Miała jak najszybciej pokonać pierwsze 7,5 km stylem klasycznym. Wszystko układało się pomyślnie. Na podbiegach Kowalczyk była najlepsza. Marit Bjoergen uciekła przez przypadek, bo ja się zaplątałam z Kristin Stoermer Steirą. Wystarczyło stracić dwa, trzy metry i koniec - podkreśliła.

Przed biegiem dwukrotna mistrzyni świata nie czuła na sobie wielkiej presji, bowiem - jak przypomniała - swoje zadanie w tych igrzyskach już wypełniła. Przyjechałam tutaj po medal, mam dwa. Na tej trasie to 200 procent tego, co mogłam zrobić - zaznaczyła.

Wcześniej Justyna Kowalczyk wygrała srebro w sprincie. Teraz na igrzyskach w Vancouver - czekają ją jeszcze dwa starty - indywidualny na 30 km techniką klasyczną i w sztafecie.

W Vancouver jest specjalny wysłannik RMF FM Kuba Wasiak. Jego relacji oraz informacji z olimpijskich aren wysłuchacie codziennie w specjalnych Faktach Olimpijskich.

RMF FM/PAP