Narciarska reprezentacja Norwegii zabiera zwykle na wielkie zawody setki kilogramów własnych produktów spożywczych. W Soczi jej tego zabroniono, ale władze Rosji zrobiły wyjątek dla jednej osoby, Therese Johaug, która jest "uzależniona" od... koziego sera.

W olimpijskim bagażu reprezentacji Norwegii znalazł się tylko jeden produkt spożywczy - 480 opakowań, w sumie 62,4 kilogramów koziego sera, wyrabianego od setek lat norweskiego specjału "geitost".

Norweski kozi ser jest brązowy i słodki, a kwadratowe, kanciaste opakowania mają konsystencję czekolady i wygląd... materiału wybuchowego. Pomimo to, według informacji dziennika "Dagbladet", rosyjskie władze zezwoliły na jego przywóz podkreślając, że zrobiły wyjątek, ponieważ "Therese jest w Rosji uwielbiana".

Johaug w rozmowie z gazetą podkreśliła, że jest "wniebowzięta decyzją Rosjan". Nie mam żadnych codziennych rytuałów ani przyzwyczajeń, lecz bez mojego koziego sera nie mogę żyć. Jestem od niego uzależniona i jeżeli nie mam kilku plasterków na kanapce przed treningiem lub po, to mam kryzys - powiedziała biegaczka, która o olimpijskie medale będzie rywalizowała m.in. z Justyną Kowalczyk.

Główny fizjolog reprezentacji Norwegii Heidi Holmlund potwierdziła, że władze rosyjskie zrobiły wyjątek dla Johaug. Przepisy dotyczące wwozu żywności na terytorium Rosji, a zwłaszcza produktów mleczarskich, są wyjątkowo restrykcyjne, lecz w stosunku do Therese zrobiono wielki ukłon i tylko jej ser uzyskał pozwolenie - podkreśliła.

W norweskich mediach biegaczka pochodząca z Dalsbygda, wsi zamieszkałej przez 500 osób, gdzie jest wyrabiany jeden z wariantów "geitost", została nazwana "królową koziego sera".

(MRod)