„Nie mogę powiedzieć, że byliśmy faworytami, ale mogę powiedzieć, że bardzo ciężko pracowaliśmy, by zdobyć bilet do Tokio” – powiedział po zakończeniu turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Tokio Wilfredo Leon. Przyjmujący przyznał też, że nie jest zadowolony ze swojej gry. „Wiem, że mogę grać lepiej” – stwierdził.

Wilfredo Leon po spotkaniu ze Słowenią zdradził, że jego zdaniem Polska wcale nie była faworytem turnieju kwalifikacyjnego. Wiedzieliśmy, że tylko jedna drużyna awansuje,  na szczęście awans wywalczyła nasza drużyna.  Mówiłem sobie: "Boże, proszę, pracujemy bardzo ciężko, by osiągnąć cel, powinieneś nam pomóc" - powiedział podczas rozmowy z mediami.

Jego zdaniem mecz z Francją był niezwykle trudny, Biało-czerwoni zagrali dobrze, ale nie pokazali jeszcze stu procent swoich możliwości. Granie z czołową drużyną świata zawsze jest trudne, nawet jak jesteś mistrzem świata, ale cóż... graliśmy siatkówkę na wysokim poziomie. Vital powiedział, że gramy teraz na 80 procent. Pomyślałem sobie, że to bardzo mądre z jego strony, bo rzeczywiście nie gramy jeszcze na 100 procent, wciąż popełniamy głupie błędy. Wygraliśmy z Francją, bo wywarliśmy na przeciwniku dużą presję - przyznał.


Przyjmujący powiedział też, że nasz zespół był niezwykle zmobilizowany na spotkanie z Francuzami, a on od początku spotkania czuł, że uda się pokonać Trójkolorowych. Mieliśmy aż czerwone oczy, powiedzieliśmy sobie, że oni nie mogą zrobić widowiska w naszym domu, bo w takim przypadku organizowanie turnieju u nas byłoby bezsensowne - mówił.

Mimo sukcesu Leon nie był zadowolony z poziomu gry, jaki pokazał w Gdańsku. Wiem, że mogę grać lepiej. To żaden sekret, mogę popełniać mniej błędów na serwisie i w ataku. Jeśli chodzi o przyjęcie, to wydaje mi się, że było lepiej niż podczas sezonu klubowego - stwierdził.

Siatkarz opowiedział też, jak ciężko mu było przed debiutem w kadrze Biało-czerwonych. Mogę powiedzieć, że czułem się okropnie, bo wywarliście na mnie dużą presję, ale koniec końców rozumiałem, że Polska to kraj, który kocha siatkówkę. Pomyślałem sobie, że muszę zrozumieć oczekiwania ludzi i trochę sobie odpuścić. Nie myśleć o tym tyle, skupić się na mojej pracy - grze w siatkówkę, wypracować sobie dobre relacje z chłopakami. Teraz mogę powiedzieć, że nie czuję już stresu - uznał.

Problemem w budowaniu relacji z zawodnikami był też dla niego język polski. Na początku mi było trudno, z czasem jest coraz lepiej, bo spędzamy razem dużo czasu. Było mi trudno ze względu na język i ze względu na to, że znałem zawodników, ale nigdy nie byłem częścią tej grupy. To było skomplikowane, ale teraz wszystko gra  - powiedział.

Polak kubańskiego pochodzenia mówił też o tym, że w tej chwili nie czuje, żeby ciążyła na nim większa odpowiedzialność niż na pozostałych zawodnikach kadry. Każdy ma swoje zadania do wykonania. Jeśli ja coś zepsuję to przepraszam i próbuję kolejny raz. Robię też błędy, bo jestem tylko człowiekiem, ale staram się od razu je naprawiać - podsumował.