Prezydent Sarkozy apeluje do członków reżimu Kaddafiego, by przechodzili na stronę libijskiej opozycji. "Wszyscy, którzy go opuszczą, będą mogli wziąć udział w budowie nowej Libii" - zapewnił tuż po północy prezydent Francji na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli.

Według francuskiego ministra obrony Gerarda Longueta, treść podsłuchiwanych przez francuskie służby specjalne rozmów bliskich współpracowników Kaddafiego świadczy o tym, że reżim dyktatora jest "coraz bardziej chwiejny". Według ekspertów, Sarkozy chce to wykorzystać i skłonić najbliższe otoczenie Kaddafiego do przejścia na stronę opozycji - sugerując, że dzięki temu nie będą oni sądzeni za zbrodnie przeciwko ludzkości.

Potwierdzając informacje o przyłączeniu się Zjednoczonych Emiratów Arabskich do zbrojnej koalicji, Sarkozy podkreślił, że NATO będzie koordynować działania zbrojne, ale nie będzie nimi kierować. Sztab NATO w Neapolu będzie zajmować się koordynacją akcji w terenie, ale koalicja, której niektórzy członkowie nie należą do Sojuszu, będzie podejmowała decyzje polityczne - oświadczył.

Zostaniemy w Libii tak długo, jak długo czołgi i samoloty Kaddafiego będą zagrażać ludności cywilnej - zapowiedział Sarkozy, podkreślając, że - wbrew wcześniejszym krytykom Niemiec - wszyscy unijni przywódcy uznali na szczycie w Brukseli, że prowadzona w Libii interwencja zbrojna nie wykracza poza ramy rezolucji ONZ.