Zastrzeżenia Ligi Arabskiej wobec dotychczasowych działań zbrojnych przeciwko reżimowi Kadafiego niepokoją Francję. Szef tej organizacji zarzucił międzynarodowej koalicji, że wykracza poza ramy rezolucji ONZ narażając życie cywilów w czasie bombardowań celów wojskowych w Libii. Władze w Paryżu, które są inicjatorem operacji "Świt Odysei", odrzuciły ten zarzut.

Francuskie ministerstwo obrony przypomniało, że rezolucja ONZ dała koalicji możliwość używania "wszelkich niezbędnych środków" w celu ochrony ludności cywilnej, co zakłada również, w razie potrzeby - bombardowanie celów wojskowych. Eksperci podkreślają, że stworzenie strefy zakazu lotów jest niemożliwe bez uprzedniego zniszczenia np. artylerii przeciwlotniczej sił Kadafiego.

Specjaliści przyznają jednak, że problem polega na tym, iż libijski dyktator specjalnie rozmieścił te artylerie i ośrodki dowodzenia koło obiektów cywilnych, np. szpitali. Francuskie media podkreślają, że informacje libijskiej telewizji o ofiarach wśród cywilów są niemożliwe do sprawdzenia i może chodzić o propagandowe kłamstwa.

Nie zmienia to jednak faktu, że Sarkozy'emu bardzo zależy na poparciu krajów arabskich dla działań zbrojnych przeciwko reżimowi Kadafiego, bo w przeciwnym razie mogą one być postrzegane jako "krucjata zachodu", co mogłoby zostać podchwycone np. przez Al-Kaidę. To własnie m.in. te obawy sprawiły, że Francja nie zgodziła się, by - jak chciała tego Wielka Brytania - "Świtem Odysei" dowodziło NATO.