Sąd obwodu mińskiego utrzymał decyzję o odebraniu Domu Polskiego w Iwieńcu Związkowi Polaków na Białorusi. Pierwsza decyzja w tej sprawie zapadła kilka tygodni temu w sądzie w Wołożynie. Dom Polski został wówczas przekazany oficjalnie zarejestrowanemu przez władze Związkowi Polaków na czele ze Stanisławem Siemaszką.

Sędzia sądu obwodowego stwierdziła, że argumenty strony odwołującej się od wyroku, czyli nieuznawanego przez władze Związku Polaków, są bezpodstawne. Według niej wobec postępowania przed sądem w Wołożynie nie może być żadnych zastrzeżeń.

Prezes ZPB, uznawanego za prawowity przez Warszawę, Andżelika Borys powiedziała TV Biełsat po wyjściu z sali sądowej, że nie spodziewała się innego wyroku, ponieważ w sądach białoruskich próżno szukać sprawiedliwości. Najważniejsze nie są mury, tylko ludzie, którzy się w nich zbierają - dodała.

Teresa Sobol, szefowa lokalnego oddziału ZPB w Iwieńcu, pozbawionego Domu Polskiego, oświadczyła, że praca iwienieckiego oddziału będzie kontynuowana. Przecież wiosna idzie - możemy i w lesie się zbierać - żartowała. Zgromadzeni przed sądem członkowie ZPB, popierający Andżelikę Borys, odśpiewali "Rotę". Skandowali: "Hańba" i "Złodzieje" pod adresem przedstawicieli prołukaszenkowskiego Związku Polaków, którzy opuszczali budynek sądu.

Rozpatrywanie apelacji przez sąd obwodowy w Mińsku (nazywane w białoruskim systemie sądowym kasacją) oznacza, że od jego wyroku można będzie się odwołać jedynie w trybie nadzoru, a inicjatorem takiego odwołania może być tylko przewodniczący sądu obwodowego - tego, w którym stanęła w czwartek na wokandzie sprawa majątku Związku Polaków. Zdaniem białoruskich obrońców praw człowieka, z którymi rozmawiała TV Biełsat, w sytuacji gdy wydano wyrok ewidentnie politycznie sterowany, prawdopodobieństwo takiego powtórnego procesu jest znikome.

Za pięć dni, 16 marca w Najwyższym Sądzie Gospodarczym ma być rozpatrywane odwołanie od wyroku firmy "Polonika". W lutym ta firma, kierowana przez Andżelikę Borys, została oskarżona o nieprawidłowości w wykorzystaniu środków finansowych otrzymanych od Wspólnoty Polskiej. W trwającym krócej niż 30 minut procesie firma została ukarana grzywną w wys. 71 mln rubli białoruskich (ok. 70 tys. złotych).