Sprawa powstania polderu zalewowego podzieliła mieszkańców wielkopolskiej Goliny. Po majowej powodzi wojewoda zapowiedział, że ich gospodarstwa zostaną wykupione. Wielu mieszkańców po horrorze, który przeżyli, czeka na wykup. Inni nie wyobrażają sobie, że mogliby opuścić rodziną ziemię.

W wielu gospodarstwach zima, która nadejdzie, to wielka niewiadoma. Rolnicy stracili uprawy. Pieniądze ze sprzedaży tego co ocalało, starczy jedynie na paszę dla zwierząt. Nie wiemy ,co będą jeść nasze dzieci - mówi jeden z rolników ze wsi Sługocinek.

Ratunkiem dla gminy może być plan wykupu ziemi pod polder zalewowy Golina. Wielu rolników liczy na duże odszkodowania od Skarbu Państwa za opuszczenie ziemi. Są też tacy, którzy nie chcą słyszeć o zostawieniu ojcowizny. Ja mogę zamieszkać gdziekolwiek, byleby nie w bloku – mówi rolnik ze wsi Węglewskie Holendry. Mieszkanka z Kolna dodaje, że słyszy o wykupieniu ziemi pod polder od pięćdziesięciu lat i pewnie będzie się mówiło o tym przez kolejne pięćdziesiąt, albo do następnej powodzi.

Wojewoda wielkopolski podjął w maju decyzję o zalaniu naturalnego polderu Golina, aby obniżyć poziom Warty zagrażającej m.in. Poznaniowi. To wtedy rozpoczęła się dyskusja na temat pozwoleń na budowę w naturalnych miejscach zalewowych. Okazało się, że brak miejscowych planów zagospodarowania nie pozwala zabronić nikomu budowania, jeśli w sąsiedztwie stoi dom. Sprawę polderu Golina ma załatwić uchwalona w lipcu specustawa.