W czerwcu próbował zainteresować sobą kluby NBA, a później przyjechał na zgrupowanie reprezentacji. Jak przyznaje, nie dał jej tyle, ile oczekiwał. Koszykarz Aleksander Balcerowski w wakacje postanowił solidnie popracować nad formą i jego obecną dyspozycję chwali trener reprezentacji Igor Milicić. W rozmowie z RMF FM Balcerowski opowiedział o tym, jak pracował w ostatnich tygodniach i jakie jest nastawienie w koszykarskiej kadrze przed czekającymi ją wyzwaniami.

Patryk Serwański: Podczas ostatniego, czerwcowego zgrupowania reprezentacji w meczach przeciwko Izraelowi i Niemcom gra podkoszowych nie była zbyt dobra. Zarówno ty jak i Dominik Olejniczak nie daliście drużynie tyle, ile wszyscy oczekiwali. Jak na spokojnie oceniasz ten czas i jak pracowałeś w wakacje, bo trener Milicić chwali to, jak się zmieniłeś przez wakacje. Schudłeś, zmieniła się twoja sylwetka. To wyciągnięcie wniosków właśnie po kadrze i nieudanej walce o miejsce w drafcie NBA?

Aleksander Balcerowski: To takie wnioski po wszystkim. W Stanach pojawiły się nerwy, stres, presja. Później na kadrze też nie pokazałem się zbyt dobrze. Wszystko się nałożyło. Nie ukrywajmy - nie byłem w najlepszej formie ani w USA, ani na kadrze. W Stanach na treningach w różnych miejscach było mało czasu. Ciężko było dbać o dietę. Można powiedzieć, że to było trochę od fastfooda do fastfooda. Nie dbałem o siebie odpowiednio. Na zgrupowaniu reprezentacji poczułem, że uderzam głową w mur, że nie tędy droga. Wziąłem się za siebie. Schudłem 12 kilo. Miałem tylko jeden dzień przerwy po czerwcowym zgrupowaniu i od tego czasu zapierniczałem w Wałbrzychu. I tak było aż do obecnego zgrupowania kadry. Jedzenie, dieta, ostre treningi. To wszystko daje efekty, a tak naprawdę w takim reżimie jestem od miesiąca. Teraz chcę to utrzymywać, bo widzę efekty. Może być tylko lepiej. 

Trener indywidualny, dietetyk - to były te osoby, które ci ostatnio pomagały.

Tak, dokładnie. Miałem plan rozpisany przez naszego trenera przygotowania motorycznego Dominika Narojczyka, który nie był ze mną w Wałbrzychu, ale był cały czas w kontakcie z Patrykiem Pietraszko, który obserwował mnie na miejscu. Był także dietetyk. Dużo mi pomogli. Połowa tego sukcesu to oni, że chcieli się zaangażować. Ale myślę, że oni też są wdzięczni mi, bo widzą efekty i widzą, że się w to stuprocentowo zaangażowałem.

A jak zareagowaliście na tym zgrupowaniu jako cała drużyna? W czerwcu wszystko kończyło się w kiepskich nastrojach po porażce z Niemcami. Teraz od początku czułeś, że chcieliście wejść w treningi z dużą energią i zaangażowaniem?

Po tym naszym ostatnim meczu wszyscy byli niezadowoleni, nienasyceni. Wydaje mi się, że teraz od początku było dużo chęci do gry. Nastawienie jest proste. Musimy pokonać Chorwatów w pierwszym meczu preeliminacji. Musimy zapierniczać na treningach, trzeba dobrze przygotować się do meczów sparingowych. Każdy z nas musi zrobić krok do przodu podczas tego zgrupowania, ale musimy też wszyscy grać jak jeden mechanizm. To będzie klucz do sukcesu.

Latem bez powodzenia starałeś się o angaż w NBA. Masz poczucie, że straciłeś jedyną szansę i zamykasz tą kartę czy to cały czas aktualne marzenie?

Nie mam poczucia, że coś się dla mnie zamknęło. Jeżeli mam tam grać, to będę. Jeżeli nie to nie. Na pewno zeszła ze mnie presja. Nie chcę skupiać się na oczekiwaniach innych osób. Muszę skupić się na sobie, bo było mi ciężko. Czułem mocno tą presję. Teraz wiem jak muszę nad sobą pracować. Nie muszę nikomu nic udowadniać. Tylko samemu sobie. Na pewno żadne drzwi się dla mnie nie zamknęły. Jeśli będę wystarczająco dobry, to zagram w NBA. Jeśli się nie uda, to w Europie też da się grać w koszykówkę.