Nie było gry między służbami specjalnymi ws. Marka Falenty, wszystkie procedury zostały zachowane - oświadczył minister-koordynator służb specjalnych Marek Biernacki, komentując wiadomość, że biznesmen zamieszany w aferę taśmową współpracował zarazem z ABW, CBA i CBŚ. "Służby myślały, że prowadzą Falentę, a on sądził, że wodzi je za nos, zyska bezkarność i wykończy konkurencję" - powiedział "Gazecie Wyborczej" informator przedstawiony jako "wysoki rangą urzędnik MSW". "Bicie piany w nadziei, że za chwilę wyskoczy z niej Wenus" - tak rewelacje dziennika skomentował na swoim blogu sam Falenta.

Marek Biernacki poinformował, że zespół kontrolny powołany w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wyjaśniał sprawę zainteresowania tej służby Markiem Falentą, a efekty działania zespołu przedstawiał posłom sejmowej komisji szef ABW Dariusz Łuczak. Natomiast sprawa kontaktów Falenty z CBA jest wyjaśniana w prokuraturze. Ja mogę tylko powiedzieć, że wszystkie procedury ws. przepływu informacji zostały zachowane. Nie było gry między służbami ws. Falenty - oświadczył Biernacki. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy Falenta był informatorem ABW, CBA i policyjnego CBŚ. Ale wiadomo, że te służby interesowały się panem Falentą - każda z nich z innych powodów - dodał minister-koordynator.

Według "Gazety Wyborczej", po wybuchu afery podsłuchowej szef ABW gen. Dariusz Łuczak powołał specjalny zespół, który analizował relacje Marka Falenty z wrocławską delegaturą ABW, a wyniki pracy zespołu świadczą, że ABW rozpracowywała Falentę w latach 2003-11 co do jego spółki Electus. W 2011 r. Falenta ze statusu "figuranta" uzyskał status "dialoganta", czyli osobowego źródła informacji; prowadzący sprawy Falenty kpt. Bogusław T. odszedł w 2012 r. na emeryturę i znalazł pracę u Falenty; w 2013 r. w "dialog" włączyła się delegatura ABW z Katowic; jej dwóch oficerów interesował import węgla z Rosji, którym zajmował się Falenta, a co rząd uznawał za groźne dla polskiego górnictwa. Według zespołu informacje Falenty nie miały wartości i na ich podstawie nie wszczęto żadnego śledztwa; były to głównie fałszywe donosy na konkurencję - mimo to "dialog" był kontynuowany - pisze "GW".

Zdaniem dziennika bardziej powściągliwe było CBA, z którym Falenta też współpracował. On i emerytowany kpt. Bogusław T. przekazywali agentom z Wrocławia informacje z nagrań. CBA nie zwolniło jednak swoich agentów z tajemnicy służbowej, by mogli opowiedzieć prokuraturze o tych kontaktach. Pracę straciło kilka osób z wrocławskiego CBA - podała "GW". Według niej najmniej wiadomo o relacjach Falenty z CBŚ. Miał go rozpracowywać i potem prowadzić Krzysztof S. z delegatury w Lublinie. Odszedł on na emeryturę i jest prywatnym detektywem pracującym dla Falenty.

Falenta odpowiada na zarzuty

Marek Falenta odniósł się do artykułu "Gazety Wyborczej" na swoim blogu. W emocjonalnym wpisie pt. Być jak Wenus napisał m.in.: "Szanowny Panie Redaktorze Wojciechu Czuchnowski, dlaczego Pan wciska ludziom ciemnotę pisząc o tym, że służby nie wiedziały, że rozmawiam z ich kolegami spod innych trzyliterowych skrótów? Przecież sam mówiłem w zeszłym roku, że początkowo spotykałem się z ABW a później kontakty te przejęło CBA. Sugeruje Pan, że CBA nie wiedziało, że przejmuje kontakty ze mną od ABW? To o kim mogli sobie wtedy pomyśleć, o CIA, MI5?". Biznesmen stwierdził też, że dzisiejszy artykuł miał służyć wywołaniu sensacji w oparciu o "odgrzewane kotlety sprzed miesięcy". "Takie bicie piany w nadziei, że za chwilę wyskoczy z niej Wenus. Dlatego cała moja nadzieja w prokuraturze" - podsumował Falenta.

Sikorski do Falenty: Spadaj, aferzysto

Komentując artykuł "Wyborczej" Marek Falenta zaczepił na Twitterze byłego marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego - jednego z bohaterów nagrań z restauracji "Sowa i Przyjaciele". "@sikorskiradek Panie Marszałku trzeba pilnie zawiadomić Prokuraturę, że w @gazeta_wyborcza i @NewsweekPolska zażywają niedozwolone dopalacze" - napisał Falenta. Radosław Sikorski odpowiedział ostro: "@MFalenta Dżentelmeni nie zakładają podsłuchów. Spadaj, aferzysto, z mojego profilu".

90 osób, ponad 100 podsłuchanych spotkań

Śledztwo ws. podsłuchiwania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych jest przedłużone do 17 września. Zarzuty postawiono Markowi Falencie, który miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownikowi Krzysztofowi Rybce oraz wykonującym nagrania dwóm pracownikom restauracji Łukaszowi N. i Konradowi L. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.

Z ustaleń śledztwa wynika, że nagranych zostało ponad 100 spotkań, w których uczestniczyło około 90 osób. Dotychczas przesłuchano 240 świadków, dokonano 35 przeszukań i przeprowadzono trzy eksperymenty procesowe. Uzyskano także 19 opinii kryminalistycznych.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga podała, że aktu oskarżenia wobec m.in. Marka Falenty w sprawie nielegalnie nagranych rozmów może zostać sporządzony już we wrześniu.

(mn)