Nie ma szans, by do jutra udało się uruchomić choćby jeden tor na linii kolejowej w Białymstoku, która została zniszczona przez pożar cystern z paliwem. Pociągi nadal będą musiały jeździć objazdami. A jeszcze przed południem pracownicy PKP mówili, że odblokowanie trasy jest realne.

Dopiero jednak gdy kolejarze zaczęli sprzątać torowisko, zobaczyli rzeczywisty rozmiar zniszczeń. Liczyli na to, że jeden tor uda się szybko wyremontować, ale takiej możliwości nie ma. Samo ściąganie spalonych 19 cystern i dwóch lokomotyw idzie bardzo powoli.

Nie wiadomo, czy zgodnie z zapowiedziami uda się zakończyć prace dziś w nocy.

Oprócz kolejarzy na miejscu wypadku jest także wielu przechodniów, którzy podchodzą, żeby poobserwować całą akcję. No robi to straszne wrażenie. W Białymstoku nie było wcześniej czegoś takiego jeszcze - stwierdził jeden z gapiów.

Dokładne sprzątnięcie torowiska zajmie kilka dni. Do końca tygodnia powinniśmy poznać wstępny szacunek strat, jakie z powodu pożaru poniosła kolej.