To Rosjanie poprosili polską stronę o przetłumaczenie uwag do raportu MAK na język rosyjski - ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Według "Rzeczpospolitej", Rosjanie podważają dokument przygotowany przez komisję Jerzego Millera, co może opóźnić prace śledczych w sprawie wyjaśnienia przyczyn smoleńskiej katastrofy. Problemem są kwestie językowe.

W polskim dokumencie napisano, że to wersja po polsku jest decydująca, jeśli pojawią się jakiekolwiek rozbieżności. Polska miała prawo sporządzić po polsku uwagi do raportu MAK-u - twierdzi ekspert prawa międzynarodowego. Według Piotra Schramma, co prawda konwencja chicagowska wymienia sześć konkretnych języków, w których obowiązuje, ale daje dowolność językową w formułowaniu uwag.

Choć MAK sporządził raport po rosyjsku, Polska mogła odpowiedzieć po polsku, ale zrobiła więcej, bo wysłaliśmy także wersję rosyjską. Może coś jest nie tak z tymi uwagami, może są w niewłaściwym języku. Uważam za zupełnie niepotrzebne i jestem trochę zdziwiony, że takie uwagi są podnoszone, podczas gdy mamy i język polski, i rosyjski - twierdzi Schramm.

Tym bardziej, że - jak dodaje Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA - tłumaczenie na język rosyjski zostało potwierdzone przez tłumaczy przysięgłych. Rosjanie mogą więc oprzeć się na obu dokumentach. W razie wątpliwości strona rosyjska zawsze może sięgnąć do wersji źródłowej. (Uwagi) zostały również załączone w języku rosyjskim - dodaje Woźniak. I jak podkreśla: to naturalne, że polskie uwagi odesłaliśmy także po polsku. Rzeczniczka sugeruje, że Rosjanie nie powinni być tym faktem zupełnie zaskoczeni, bo sami prosili o przetłumaczenie uwag na swój język.