​Międzynarodowy zespół biegłych powołany przez Prokuraturę Krajową nie znalazł na ciałach ofiar katastrofy w Smoleńsku dowodów na wybuch - informuje TVN24.

Śledztwem w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, w której zginął m.in. ówczesny prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, od ponad 6 lat zajmuje się specjalny Zespół Śledczy Nr 1 Prokuratury Krajowej. W 2020 roku powołał on szesnastu biegłych w celu przeprowadzenia oględzin ekshumowanych 83 zwłok ofiar tragedii. Nad raportem pracowali specjaliści z zakresu medycyny sądowej ze Szwajcarii, Portugalii, Danii, Francji oraz Polski, którzy - według PK - "mieli gwarantować rzetelność i profesjonalizm śledztwa".

TVN24 dotarł do postanowienia prokuratora Michała Przybyłowskiego, w którym sformułował pięć pytań do opinii międzynarodowego zespołu biegłych. Według dziennikarzy, śledczy prosi o doprecyzowanie, czy zawarte tam stwierdzenie, że "w żadnym przypadku w opiniach nie wskazano na obecność jakichkolwiek obrażeń lub innych medycznych cech, których charakter sam w sobie stanowiłby podstawę uprawdopodobnienia hipotezy gwałtownego wyzwolenia energii o charakterze eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych" odnosi się do wszystkich opinii wydanych oraz analizowanych przez zespół.

Jak wskazuje TVN24 - z fragmentu wynika, że na pokładzie Tu-154 w Smoleńsku nie doszło do wybuchu.

Opinia została także przesłana do członków rodzin ofiar.

Przypomnijmy, że obok prokuratury sprawę Smoleńska badała także specjalna podkomisja kierowana przez byłego szefa MON Antoniego Macierewicza. Według jej ustaleń, główną przyczyną katastrofy była eksplozja. Według wcześniejszego reportażu TVN24 - podkomisja dysponowała materiałami i analizami wykluczającymi zamach, jednak zostało to pominięte.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154, którym leciała delegacja na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.