Polscy europosłowie są oburzeni. Szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso nie dotarł na pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich z powodu pyłu wulkanicznego, a eurodeputowanym kazano przybyć na nieistotną sesję plenarną do Strasburga. Barroso w niedzielę nie pomyślał nawet o samochodzie. Dzisiaj dotarł jednak do Strasburga autem.

Sesji europarlamentu nie odwołano, bo chodzi o interes jednego z ważnych krajów Unii, czyli Francji. Paryż nie chce odpuścić żadnej sesji w Strasburgu, bo obawia się, że byłby to precedens do przenoszenia spotkań do Brukseli. Francuskim deputowanym było zresztą najłatwiej dojechać. Sesję więc utrzymano, chociaż nie ma ona większego znaczenia. Została skrócona i pozbawiona najważniejszego elementu, czyli głosowań. Także wszystkie najważniejsze punkty obrad zostały odłożone. W dodatku posłowie nie byli na czas informowani o zmianach.

A mimo to wielu polskich eurodeputowanych wsiadło do samochodów, jechało w nocy i teraz  bierze udział w obradach. Wszyscy mają jednak w pamięci nieobecność przywódców europejskich instytucji na pogrzebie polskiej pary prezydenckiej. Europoseł Artur Zasada aluzyjnie o znaczeniu lotnictwa przypomniał tym z przedstawicieli instytucji unijnych, którzy nie mogli się udać w niedzielę na uroczystości żałobne w Krakowie.