Nie pracują urzędnicy, w Atenach strajkują kierowcy autobusów, do pracy nie przyszli też kolejarze. Grecy protestują przeciwko zamknięciu przez rząd publicznego radia i telewizji ERT. Przez cały dzień kursować nie będzie też metro w Atenach. Dwugodzinny protest zapowiadają również kontrolerzy ruchu lotniczego. Związki zawodowe wzywały do strajku generalnego, ale banki, supermarkety oraz hotele pracują normalnie.

Wczoraj rano ERT przerwała nadawanie. Wcześniej, rząd ogłosił swoją decyzję o zamknięciu publicznego nadawcy "w ramach oszczędności budżetowych uzgodnionych z zagranicznymi kredytodawcami". Centrale związkowe oskarżają premiera Antonisa Samarasa, że zamykając ERT chce "zakneblować źródło obiektywnych informacji". Rząd zapewnia, że publiczne radio i telewizja wkrótce wrócą na antenę, ale w "odchudzonej" formie. W radiu i telewizji zwolnionych ma zostać w sumie czterysta osób. Teraz zatrudnionych jest tam 2600 pracowników.

Opozycja: To zamach stanu

Szef greckiego rządu podkreśla, że zamknięcie ERT i plany reorganizacji publicznego nadawcy to dowód politycznej woli przekształcenia Grecji, która jest "prawdziwym Parkiem Jurajskim, jedynym miejscem na ziemi, w którym przetrwały dinozaury". Opozycja nie pozostaje premierowi dłużna. Lider lewicy Aleksis Cipras wzywa Greków do "obrony demokracji". Telewizja publiczna przestaje nadawać tylko w dwóch przypadkach: gdy kraj jest okupowany przez obce siły lub gdy dochodzi do zamachu stanu - powiedział Cipras w Salonikach, przemawiając do protestujących pracowników ERT.