We wszystkich francuskich zakładach koncernu naftowego Total wybuchł strajk. Jego uczestnicy manifestują w ten sposób swoje poparcie dla pracowników zagrożonej zamknięciem rafinerii ropy w Dunkierce.

Total chce zamknąć lub sprzedać rafinerie w Europie ze względu na słabe zyski. W zeszłym tygodniu podał, że zamierza zmniejszyć do 2011 roku swoją produkcję rafineryjną o 500 mln baryłek dziennie.

Rzecznik Totalu powiedział, że do protestu przystąpiło od 70 do 80 procent pracowników. Z kolei według centrali związkowej CGT, udział w strajku przekracza 95 procent w rafineriach i kilkunastu magazynach, w których całkowicie wstrzymano ruch produktów ropopochodnych.

Zamknięcie rafinerii Totalu w Dunkierce, zatrudniającej 370 osób i związanej z kilkuset podwykonawcami, oburza związkowców, którzy wskazują, że koncern, który odnotował zysk netto w wysokości 7,8 mld euro, chce zwalniać ludzi w środku recesji.

Według komunikatu centrali związkowej CGT, związkowcy chcą ponownego uruchomienia rafinerii w Dunkierce oraz zorganizowania narodowego "okrągłego stołu" w sprawie przyszłości przemysłu rafineryjnego i zależności energetycznej kraju. Dziś około 150 pracowników zakładów rafineryjnych w Dunkierce, gdzie pracę wstrzymano we wrześniu, wdarło się do pomieszczeń administracyjnych i okupuje je na znak protestu przeciwko likwidacji rafinerii.

W Dunkierce, gdzie przerabiano 137 tys. baryłek ropy dziennie (13 proc. całej produkcji rafinerii Totalu we Francji), strajk trwa od połowy stycznia. Na znak solidarności związki zawodowe w Totalu zaapelowały o przystąpienie do co najmniej 48-godzinnego strajku.

Koncern przełożył na koniec marca nadzwyczajne posiedzenie z udziałem związkowców, na którym zapadnie decyzja co do ostatecznego zamknięcia zakładów w Dunkierce. Wcześniej zapowiadał, że do zwolnień nie dojdzie, jeśli rafineria w Dunkierce zostanie zamknięta, a jej pracownicy otrzymają propozycje zatrudnienia w innych zakładach koncernu lub przejdą na wcześniejszą emeryturę.