Przez Francję przechodzi wielka fala „antykryzysowych” demonstracji. W ponad 130 miastach nauczyciele, wykładowcy, licealiści, studenci, kolejarze i urzędnicy protestują przeciwko zapowiedzianym przez prezydenta Sarkozy’ego drastycznym cięciom budżetowym.

Kilka francuskich związków zawodowych, w tym największy z nich CGT, zorganizowało strajk powszechny i około 120 manifestacji na terenie kraju. Największa demonstracja przemaszerowała po południu ulicami Paryża. Protestujący domagają się powstrzymania redukcji etatów, równoznacznej ich zdaniem ze "zniszczeniem sektora publicznego". Według związkowców, w tym roku zniknie w budżetówce 34 tysiące miejsc pracy.

Wśród strajkujących szczególnie liczni są nauczyciele. Według danych związkowych, w czwartek około południa strajkowało około 40 proc. kadry wszystkich szkół. Ministerstwo edukacji podaje jednak ponad dwukrotnie niższą liczbę strajkujących - blisko 16 proc. Do protestów dołączył też personel szpitali, a także lokalni urzędnicy, obawiający się utraty pracy w związku z planowaną reformą terytorialną.

Do niezadowolonych należą również uczniowie i studenci. Na uniwersytetach jest coraz mniej wykładowców, a sale są zatłoczone. Nie mamy warunków, by normalnie studiować - mówi korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi student paryskiej Sorbony.

Minister ds. budżetu i sektora publicznego Eric Woerth przyznał, że "od 2007 roku zniknęło 100 tysięcy miejsc pracy w sektorze publicznym". Jednocześnie uzasadnia tę reformę, powołując się na przykłady innych krajów, które - jego zdaniem - "zatrudniają mniejszą liczbę pracowników budżetowych, a mimo to zachowują wysoką jakość usług publicznych".

Masowe likwidacje etatów są przede wszystkim wynikiem planu oszczędności w sferze budżetowej, forsowanego przez prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Plan ten przewiduje, że tylko co drugie stanowisko osoby odchodzącej na emeryturę będzie obsadzane. Posłuchaj relacji Marka Gładysza:

(RMF FM/PAP)