Premier Mateusz Morawiecki oświadczył, że po konsultacji z epidemiologami uznał, iż na dzisiaj nie ma konieczności prowadzenia w szkołach obowiązku nauki zdalnej. Przypomniał, że uczniowie w szkole podczas przerwy powinni zakładać maseczki ochronne. Tymczasem immunolog dr Paweł Grzesiowski uważa, że edukacja w szkołach jest w tej chwili jednym z ważniejszych źródeł przenoszenia wirusa. Zaleca też pilne wprowadzenie ograniczeń. W podobnym tonie wypowiada się dr Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem, jedną z głównych przyczyn jesiennego, gwałtownego nawrotu pandemii jest otwarcie szkół. Zmniejszenie o połowę liczby uczniów w szkole już by wyhamowało te zakażenia - tłumaczył w rozmowie z RMF FM.

W sobotę padł kolejny rekord zakażeń w Polsce. Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 5300 nowych przypadkach, zmarły kolejne 53 osoby.

Od dzisiaj, z powodu gwałtownego wzrostu liczby zakażeń koronawirusem, cała Polska znajduje się w strefie żółtej. Oznacza to m.in., że w przestrzeni publicznej wszyscy musimy nosić maseczki: w sklepach, autobusach, ale także na ulicach. 


"Po długiej dyskusji z epidemiologami" premier Mateusz Morawiecki uznał, że nie ma potrzeby wprowadzania obowiązku nauki w trybie zdalnym.

Jak dodał na sobotniej konferencji prasowej, nauka zdalna nie odbywa się bez żadnych kosztów społecznych.

"Słyszymy wyraźnie, że są bardzo poważne uszczerbki na zdrowiu - również psychicznym - w sytuacji długotrwałej izolacji. To dlatego dzisiaj szukamy i znajdujemy rozwiązania hybrydowe, mieszane, które z jednej strony pozwalają uczyć zdalnie, w których dochodzi do szerokiego rozprzestrzeniania się Covid-19, ale z drugiej strony chcemy możliwie w wysokim stopniu utrzymać normalne funkcjonowanie społeczeństwa" - mówił.

Premier przypomniał także, że uczniowie nie mają obowiązku noszenia maseczki w trakcie lekcji, powinni je mieć w trakcie przerwy na szkolnym korytarzu.

Z piątkowych danych Ministerstwa Edukacji Narodowej wynika, że w trybie normalnym, czyli stacjonarnym, pracuje 99,13 proc. przedszkoli, 96,9 proc. szkół podstawowych, 97,43 proc. szkół ponadpodstawowych.

Grzesiowski: Szkoły jednym z ważniejszych źródeł przenoszenia koronawirusa

Pediatra, immunolog dr Paweł Grzesiowski uważa, że edukacja w szkołach jest w tej chwili jednym z ważniejszych źródeł przenoszenia wirusa.

Mówi, że w tej chwili epidemia szerzy się w wyniku kontaktów międzyludzkich na wielu poziomach, w pracy, w szkole, podczas imprez towarzyskich i w placówkach medycznych. Zaleca też pilne wprowadzenie ograniczeń.

"Moim zdaniem niestety pierwotną przyczyną (wzrostu zakażeń - red.) były wybory, podróże wakacyjne, wesela i otwarcie szkół. Nie mamy na to jednoznacznych dowodów, ale jednak wydaje się, że szkoły są bardzo istotnym ogniwem transmisji wirusa, bo dzieci chorują bezobjawowo, czyli nie wiemy, które dzieci przynoszą zakażenia do domu. Więc myślę, że edukacja szkolna jest w tej chwili jednym z ważniejszych źródeł przenoszenia choroby" - ocenił Grzesiowski.

Zieliński: Zmniejszenie o połowę liczby uczniów w szkole już by wyhamowało te zakażenia

Jeżeli rząd nie wprowadzi jak najszybciej istotnych ograniczeń to liczba zakażeń, zajętych łóżek i zgonów może się podwoić w ciągu 12 dni - ostrzegał w rozmowie z RMF FM doktor Jakub Zieliński z Zespołu Modelu Epidemiologicznego ICM Uniwersytetu Warszawskiego. Według eksperta jedną z głównych przyczyn jesiennego, gwałtownego nawrotu pandemii jest otwarcie szkół.

Eksperci z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego UW od kilku miesięcy przygotowują komputerowe modele przebiegu i rozwoju pandemii.

Nasz model odwzorowuje szkoły. Symulujemy zachowanie społeczeństwa statystycznego, które przypomina Polskę. Ma 38 milionów ludzi i to są takie kropki na mapie Polski. (...) Mamy informacje o największych zakładach pracy, ale także szkołach. Wiemy też, jaki jest przekrój wieku w społeczeństwie polskim. Osoby 60-letnie idą do kościoła, a osoby 15- czy 7-letnie idą do szkoły -  tłumaczy dr Jakub Zieliński.

Model jawnie pokazuje, że włączenie szkół, czyli miejsc, gdzie spotyka się kilkaset osób, w klasach po kilkadziesiąt spowodowało znaczny wzrost zakażeń - dodaje.

Według obliczeń, to dzieci są teraz głównym pasem transmisyjnym zakażeń między dorosłymi. Dlatego trzeba ograniczyć liczbę kontaktów między najmłodszymi - np. poprzez zmianę modelu nauczania.

Jeżeli w klasie jest dwa razy więcej osób, to jest dwa razy więcej nosicieli wirusa, ale także więcej osób do zakażenia i spodziewana liczba zakażeń jest czterokrotnie większa. Zmniejszenie o połowę liczby uczniów w szkole już by wyhamowało te zakażenia - tłumaczył dr Zieliński. Podkreśla, że chociaż dzieci - według obliczeń - zarażają trzy razy mniej niż dorośli, to właśnie szkoły są miejscem, gdzie może stykać się nawet kilkaset osób.