W Ameryce i w Chinach coraz głośniej sugeruje się, że koronawirus pochodzi z laboratorium. Obie strony wskazują na rywala i mobilizują po swojej stronie sojuszników. Po tym, jak ukazał się kolejny list zachodnich naukowców, wzywający do przeprowadzenia śledztwa niezależnego od Chińczyków, Pekinowi w sukurs przychodzi Moskwa, wskazując na rzekomą sieć wojskowych laboratoriów USA zlokalizowanych w pobliżu granic Chin i Rosji.

W Ameryce i w Chinach coraz głośniej sugeruje się, że koronawirus pochodzi z laboratorium. Obie strony wskazują na rywala i mobilizują po swojej stronie sojuszników. Po tym, jak ukazał się kolejny list zachodnich naukowców, wzywający do przeprowadzenia śledztwa niezależnego od Chińczyków, Pekinowi w sukurs przychodzi Moskwa, wskazując na rzekomą sieć wojskowych laboratoriów USA zlokalizowanych w pobliżu granic Chin i Rosji.
Zdj. ilustracyjne /Marechal Aurore /PAP/Abaca

Grupa naukowców z USA, Europy, Australii i Japonii wzywa do przeprowadzenia nowego śledztwa w sprawie pochodzenia koronawirusa. Eksperci wskazują, że wciąż nie wiadomo, jak wirus przedostał się z nietoperzy na ludzi. Podkreślają ponownie, że epidemia wybuchła w Wuhanie, gdzie prowadzono prace nad wirusami od nietoperzy. Sygnatariusze zauważają również, że raport grupy wysłanej do Chin przez WHO powstał na podstawie materiałów, które zechciały dostarczyć tamtejsze władze, a wśród dowodów zabrakło choćby próbek z laboratorium wirusologicznego w Wuhanie.

Według krytykowanego w ten sposób raportu WHO, wersję o sztucznym pochodzeniu wirusa można niemal wykluczyć, bo niemal na pewno przeszedł on na ludzi z nietoperzy za pośrednictwem na razie niezidentyfikowanego gatunku zwierząt. Szef WHO uznał jednak, że sprawa wymaga dalszych badań, bo możliwości prowadzenia śledztwa w Chinach były mocno ograniczone.

Wspomniana grupa naukowców wzywa, by w obliczu niechęci do ujawnienia oryginałów próbek i dokumentów ze strony Chin, przeprowadzić nowe śledztwo bez ich udziału. Odezwę napisano pod okiem Jamiego Metzla. Ten były prezydencki doradca i członek Atlantic Council, który był niedawno gościem podcastu Wielkie Pieniądze Wielki Świat, proponuje m.in., by Chińczycy udowodnili, że koronawirus nie wymknął się z laboratorium w Wuhanie, ujawniając swój program badań.

Chińskie władze w odpowiedzi przekonują ponownie, że wybuch epidemii w Wuhanie to zbieg okoliczności. Według Pekinu, równie dobrze wirus mógł krążyć po świecie od lat, a w Wuhanie zidentyfikowano tylko pierwszą serię ostrych przypadków.

Chiński MSZ podejmuje też kontratak i domaga się od USA wyjaśnień w sprawie badań biologicznych prowadzonych w laboratoriach poza granicami Stanów Zjednoczonych. Wspólny program badań finansowany przez amerykański departament obrony oraz Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych prowadzony był między innymi w... chińskim Wuhanie. Jednak cytowany przez chińską prasę rzecznik dyplomacji Zhao Lijian nie wspomina o tych badaniach, lecz o rzekomej sieci laboratoriów prowadzonych czy wspieranych przez Amerykanów na całym świecie.

O jej istnieniu mówił niedawno sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa. Nikołaj Patruszew, pytany o pochodzenie koronawirusa, wspomniał o laboratoriach "zbudowanych przez Amerykanów w 25 krajach". Te kraje mają być geograficznie bliskie Rosji i Chinom, a tylko na Ukrainie laboratoriów ma być jakoby 16. Według Patruszewa można założyć, że prowadzi się w nich badania nad bronią biologiczną. 

Opracowanie: