Nie może trenować, ani startować w rajdach. Ćwiczy zatem w domu i spędza czas z rodziną. Nauczył się żonglować, bo jak sam mówi: to dobre ćwiczenie na koordynację i koncentrację. Jakub Przygoński opowiedział nam, jak spędza czas w izolacji oraz jak jego zdaniem kryzys związany z pandemią koronawirusa wpłynie na rajdy terenowe. Z kierowcą Orlen Team rozmawiał Patryk Serwański.

Patryk Serwański RMF FM: W ostatnim czasie zająłeś się czymś nowym. To żonglerka. Zapewne chcesz pokazać, że czas izolacji można spędzić w ciekawy sposób i czegoś nowego  się nauczyć. Co udało się do tej pory osiągnąć?

Kuba Przygoński: Jesteśmy uwięzieni w swoich domach, więc zastanawiałem się czy można z tego cokolwiek wynieść. Wymyśliłem, że nauczę się żonglować. W tej dziedzinie akurat mam zero umiejętności. Żonglerka też fajnie pomaga w koordynacji i łączy lewą i prawą półkulę mózgu. Być może coś takiego przyda się w przyszłości. A żonglowanie jest uniwersalne, bo każdy ma w domu coś, czym może żonglować. Ja znalazłem trzy piłki tenisowe. Prawie mięły już dwa tygodnie i po takim czasie, oczywiście trenując po kilkanaście minut dziennie, już w tej chwili żongluję. Można więc powiedzieć, że przez dwa tygodnie wniosłem cokolwiek nowego do swoich umiejętności. To też ćwiczenie koordynacji, to też trochę ruchu, dlatego starałem się tym  jak najwięcej osób zarazić i też wiem, że tak się stało.

Więcej jest pozytywnych czy negatywnych reakcji?

Nie odebrałem żadnej negatywnej reakcji. Jeśli zrobię trening w domu i jeśli wprowadzi się do życia w miarę możliwości trochę sportu, to człowiek czuje się lepiej. Żonglerka to po prostu bardzo fajny sposób na spędzenie czasu. Schowałem piłki do kieszeni i kiedy przemieszczałem się np. z kuchni do łazienki, to wyciągałem piłki i je sobie podrzucałem. Robiłem to w międzyczasie, jest to przyjemne i w jakiś sposób człowieka rozwija. Jeśli jesteśmy zamknięci na  małej przestrzeni, to nie jest to  lekkie doświadczenie chyba dla każdego.

Dla wielu z nas w czasie izolacji dobrym pomysłem byłoby dobre zorganizowanie czasu. Tak jak robią to sportowcy. Być może każdy ma trochę tego czasu, ale być może brakuje go właśnie przez szwankującą organizację.

W normalnym życiu  moja organizacja owszem była dobra. Teraz jednak trochę się rozsypała. Zmienił się rytm, mamy dwoje dzieci, oboje jesteśmy zajęci swoimi zawodami, więc musimy jakoś dzielić ten czas. Naprawdę nie jest łatwo i w tym szczególnym czasie, powiedziałbym nawet, że więcej się dzieje, chociaż siedzi się w domu. Staram się więc maksymalnie wykorzystać ten czas.

Jako osoba, która dużo pracuje, odkrywasz teraz na nowo bycie w domu?

Oczywiście. Ten czas, kiedy przebywasz z rodziną i z dzieciakami non stop, to jest to trochę nowe wyzwanie. Takie zamkniecie najgorzej znoszą dzieci, bo trudno  jest im to wszystko zrozumieć. Od prawie tygodnia robię dzieciom lekcję wychowania fizycznego. Ćwiczymy z muzyką. To też jeden z elementów całego dnia, kiedy dzieje się trochę coś innego. Widzę, że dzieci chętnie zaczynają się do  tego przyzwyczajać. Taki rytm trochę takiego przedszkola powoli zaczyna nabierać kształtu.

Czy czegoś w takim razie nauczyłeś się o sobie?

Przebywanie długo w zamknięciu nie jest na pewno łatwe dla każdego z domowników. To nauczyło mnie tego, że fajnie byłoby wrócić do tego, co się miało. Mam na myśli te wszystkie możliwości. Teraz doceniam ten nasz świat, który był przed epidemią.

Czy izolacja wpłynęła na twoje plany sportowe?

Zawody w Abu Dhabi, które miały odbyć się tydzień temu, zostały odwołane. Najprawdopodobniej zostaną przełożone na koniec roku. Ja nie trenuję, nie ścigam się, nie testuję, bo nie da się tego zrobić. Odczuwam to bardzo mocno, zarówno na płaszczyźnie sportowej jak i na płaszczyźnie znajomości. Wszyscy za wszystkimi trochę zaczynają tęsknić i robi się to coraz mniej przyjemne.

Jaki to może mieć wpływ na twoją dyscyplinę? Czy mogą pojawić się problemy finansowe u załóg? Co z Dakarem?

Wydaje mi się, że ta sytuacja może dotknąć nas wszystkich. Im dłużej będziemy w izolacji, tym większe będą tego skutki. Na pewno wiele rzeczy się zmieni, np. kalendarz, który będzie przekładał się na koniec roku. W pewnym momencie okaże się, że nie da rady zorganizować wszystkiego w trzy miesiące. Będzie wiele rzeczy, które nałożą się później na siebie. Dakar jest na szczęście w styczniu, więc mamy dużo czasu. Przygotowania też jednak będą inne. Wszyscy jednak jesteśmy w takiej samej sytuacji.

Wiele osób, które pamięta dawne czasy, odnosi tę sytuację np. do stanu wojennego. Oczywiście nie da się tego porównać. Zwróćmy jednak uwagę, że twoi rówieśnicy takiego odniesienia nie mają. Jak podchodzisz do sytuacji, która z punktu widzenia twoich równolatków, jest absolutnie wyjątkowa?

Sytuacja jest całkowicie wyjątkowa. Wydaje mi się, że nikt nigdy nie wyobrażał sobie, że coś takiego może nas spotkać. To trudna sytuacja do zrozumienia, do zaakceptowania i do dostosowania się. Jakiś czas temu zaobserwowałem, że nie wszyscy odczuwają powagę sprawy, ale chyba teraz już się trochę opanowali. Sytuacja jest super ekstremalna i trzeba próbować sobie z nią radzić, np. poprzez pracę zdalną. Mam sporo wideokonferencji, gdzie do tej pory nie trzeba było z tego korzystać. Trzeba się szybko dostosować do tego, co jest, żeby jakoś iść do przodu.

Znalazłeś trochę czasu na nadrobienie jakichś zaległości w postaci odkładanej książki czy filmu?

Obejrzałem dwa odcinki serialu, więc nie udało się tego czasu w ten sposób spędzić. Na pewno jednak trochę rzeczy uporządkowałem. Słyszałem, że też wiele osób tak zrobiło. Szukając pozytywów - na pewno wszyscy będziemy mieli uporządkowane wszystko tak, jak trzeba.

Czy w takim razie znalazłeś coś, o czym zapomniałeś? Coś, co przywołało jakieś wspomnienia?

Sporo rzeczy znalazłem. Na pewno znalazłem coś, co obiecałem mojemu koledze. Wiedziałem, że gdzieś to mam i wreszcie miałem motywację, by to znaleźć. Pewnie nigdy bym do tego nie doszedł, bo musiałem przeszukać całą piwnicę.