Wokół ujawniania kulis rosyjskiego śledztwa katyńskiego - wbrew zapowiedziom władz w Moskwie - pojawia się więcej znaków zapytania niż wyjaśnień. Okazuje się, że Główna Prokuratura Wojskowa od 5 lat kłamała w sprawie utajnienia dokumentów śledztwa. Skutek jest taki, że po kilku latach sądowych bojów o odtajnienie materiałów nie wiadomo, kto je w Rosji utajnił.

To, co stało się w moskiewskim sądzie, pokazuje, jak bardzo cyniczna gra prowadzona jest w sprawie Katynia. Nawet sędzia stwierdziła, że nic z tego nie rozumie, kiedy odczytała pismo komisji, zajmującej się tajemnicą państwową, podlegającej prezydentowi. Było w nim stwierdzenie, że owa komisja nie utajniała materiałów katyńskiego śledztwa. Problem w tym, że od lat zupełnie co innego twierdziła prokuratura.

Obietnica Miedwiediewa to jedno, a rzeczywistość to drugie, bo nie ma żadnej woli ujawnienia katyńskich materiałów - mówi w rozmowie z naszym korespondentem Przemysławem Marcem Aleksandr Gurjanow z memoriału. Ja tu już jestem przyzwyczajony, że to się tak odbywa od lat, że my chodzimy na te posiedzenia i nie osiągamy żadnego skutku. To jest normalka. To są takie różne sztuczki, takie różne chwyty - mówi Gurjanow.