Kanclerz Angela Merkel nie planuje przyjazdu do Gdańska na piątkowy mecz niemieckiej reprezentacji z Grecją w ćwierćfinale piłkarskich mistrzostw Europy. Taką informację przekazał rzecznik rządu w Berlinie Georg Streiter.

W piątek po południu Merkel pojedzie do Rzymu na spotkanie z przywódcami Włoch, Francji i Hiszpanii, które zgodnie z planem skończy się w czasie, gdy rozpoczynać ma się mecz Niemcy - Grecja w Gdańsku. Musiałaby się tam teleportować. Potrafi wiele, ale nie to - skomentował Streiter.

W kuluarach niemieccy politycy mówili jednak, że wizyta Merkel na meczu w Gdańsku nie byłaby odpowiednia. Przeciwnikiem Niemców będzie bowiem Grecja, której mieszkańcy nie darzą pani kanclerz wielką sympatią. Uważają oni, że forsowana przez Merkel polityka oszczędności przyczyniła się do fatalnej sytuacji gospodarczej tego kraju.

Widok Merkel cieszącej się z porażki Greków mógłby jeszcze bardziej podgrzać emocje - żartował jeden z wysokich urzędników w Berlinie. Obawy te nie są bezpodstawne. Prasa w Atenach uznała mecz za okazję do policzenia się z nielubianą kanclerz.

"Przywieźcie nam Merkel!" - zażądała grecka gazeta sportowa "Goal News", cytowana przez niemieckie media. Nigdy nie wyrzucicie nas z Euro - dodała, mając na myśli zarówno unię walutową jak i mistrzostwa Europy. Tak oto twoi dłużnicy zakwalifikowali się dalej, Angela. Przygotuj się! - napisała natomiast gazeta "Sport Day".

Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle wyraził jednak przekonanie, że piątkowy mecz będzie "niemiecko-greckim świętem futbolu".

Merkel, która chętnie kibicuje niemieckim piłkarzom, nie pojechała dotychczas na żaden ich mecz na Euro 2012. Pierwsze trzy spotkania Niemcy rozegrali bowiem na Ukrainie, której niemieccy politycy postanowili unikać w proteście przeciwko potraktowaniu przez władze w Kijowie skazanej na siedem lat więzienia byłej premier Ukrainy i liderki opozycji Julii Tymoszenko.