"Przeszliśmy do ćwierćfinałów, ale Szwedzi nas upokorzyli" - tak dziennik "Le Figaro" komentuje porażkę francuskiej drużyny 0:2 w ostatnim meczu grupowym ze Szwecją . "Zero z wykrzyknikiem!", "Mecz, o którym należy jak najszybciej zapomnieć" - pisze o grze "Trójkolorowych" nadsekwańska prasa.

Większość paryskich komentatorów nie szczędzi słów krytyki pod adresem "Trójkolorowych", którzy grali tak, jakby chodziło o mało ważny mecz towarzyski, bo byli prawie pewni, że i tak przejdą do ćwierćfinałów. Media podkreślają jednak, że zakwalifikowali się tylko dzięki jednoczesnemu zwycięstwu Anglików w meczu z Ukrainą 1:0. Słowem - mieli szczęście, bo grali źle.

Kiepska gra francuskiej drużyny rozczarowała wielu paryskich kibiców, którzy zebrani przed wielkim telebimem niedaleko Wieży Eiffla byli na początku pełni euforii. Później coraz bardziej tracili dobry humor. O nie, nie, nie! Straciliśmy druga bramkę??!! Chyba zacznę kibicować Niemcom! - krzyczał zdenerwowany młody Francuz. Po meczu on i jego koledzy rozchodzili się w ciszy.

Nasi piłkarze znowu zaczynają grać byle jak. To dziwne, że potrafią wygrywać tylko co drugi mecz. Można było odnieść wrażenie, że w ogóle nie chce im się grać. Sadzę, że mistrzostwa wygrają tym razem Niemcy albo Hiszpanie. Ci ostatni rozgromią nas w ćwierćfinałach - powiedział korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi zbity z tropu paryżanin.

Była to pierwsza od 23 meczów porażka Francuzów prowadzonych przez Laurenta Blanca. Jeszcze gorszą wiadomością jest zawieszenie (za kartki) na ćwierćfinał z broniącą tytułu Hiszpanią Mexesa, który do tej pory kierował obroną "Trójkolorowych".