Próbą zakwestionowania istoty demokracji nazwał rezolucję Parlamentu Europejskiego minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Podkreślał, że uwarunkowanie wypłat środków z unijnego budżetu od praworządności to szantaż, na który nie można się zgodzić.



W czwartek Parlament Europejski Niesłychanie krytyczny raport o praworządności w Polsce hiszpańskiego eurodeputowanego Juana Lopeza Aguilara.

Raport ma stanowić presję na KE oraz Radę Unii, aby przeszły do konkretnych działań. Chodzi m.in. o odebranie unijnych funduszy. Dokument jest też wsparciem dla niemieckiej prezydencji przed ostatecznymi ustaleniami ws. mechanizmu "pieniądze za praworządność".

Raport w ostatnich dniach został zaostrzony. Znalazły się w nim odniesienia m.in. do "stref wolnych od LGBT" oraz apel, żeby tam, gdzie tego rodzaju dyskryminacja występuje, nie przyznawać unijnych pieniędzy.

Z kolei w środę szefowa KE Ursula von der Leyen przedstawiła w PE swoją wizję Europy. W trwającym ponad godzinę pierwszym orędziu o stanie UE mówiła o planach i priorytetach Komisji na najbliższy rok. Jak zaznaczała von der Leyen, w UE nie ma miejsca na "strefy wolne od LGBT".

PRZECZYTAJ KOMENTARZ GRZEGORZA JASIŃSKIEGO: Fałszywe strefy orędzia

Dziś szef Ministerstwa Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ocenił, że to, co robi Parlament Europejski, to próba zakwestionowania istoty demokracji.

"Bo - nie zgadzając się z rozstrzygnięciami demokratycznymi polskiego społeczeństwa, Unia Europejska wytacza tak naprawdę najmocniejsze działa, prowadząc taką podjazdową wojenkę wobec Polski, stawiając cały szereg absurdalnych, niedorzecznych zarzutów polskiemu rządowi, prezydentowi, polskim władzom" - powiedział.

Minister przypomniał, że już jakiś czas temu wskazywał, że Unia Europejska chce uwarunkować wypłatę środków z budżetu europejskiego od praworządności po to, "by blokować wydawanie środków europejskich na rzecz Polski, motywując to względami ideologicznym, m.in. rzekomą homofobią i nieprzestrzeganiem wartości europejskich".

Jego zdaniem potwierdzają to teraz wypowiedzi urzędników unijnych, a odbieranie "ogromnych środków europejskich" to element szantażu wymuszający wprowadzenie zmian w obszarze społecznym i obyczajowym. "To jest uderzenie w istotę demokracji, to jest zaprzeczenie demokracji, to jest nawet zamach na demokrację w wykonaniu elit unijnych" - mówił.

Minister ponowił apel o to, by nie zgodzić się na powiązanie przestrzegania zasad praworządności z wypłatą środków. Podkreślił przy tym, że rezolucja PE pokazuje "w sposób dobitny, jak szeroko organy Unii Europejskiej interpretują pojęcie tzw. praworządności". Jak mówił, nie chodzi tylko o sądownictwo, a także media, kulturę czy edukację. "To oznacza, że mechanizm praworządności miałby być taką maczugą, która miałaby służyć do straszenia Polski" - powiedział minister.