Posłowie Platformy Obywatelskiej znali "króla hazardu" Ryszarda Sobiesiaka dużo lepiej, niż mówili przed komisją śledczą. Tak przynajmniej wynika z zeznań asystenta Drzewieckiego, Marcina Rosoła, które ten złożył w prokuraturze. Ponadto "Rzeczpospolita" ujawniła właśnie nowe dokumenty, które świadczą o tym, że były minister sportu i Zbigniew Chlebowski pomagali biznesmenowi.


Z informacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego wynika, że Marcin Rosół zeznał w prokuraturze, iż Ryszard Sobiesiak był bardzo częstym gościem w Ministerstwie Sportu. Biznesmen bywał u Drzewieckiego nawet kilka razy w miesiącu. To zupełnie inna wersja wydarzeń niż ta, którą Drzewiecki i Sobiesiak przedstawiali przed komisją hazardową. "Król hazardu" twierdził, że w resorcie sportu był raz lub dwa.

"Rzeczpospolita" dotarła do analizy materiałów CBA, która została sporządzona dla prokuratury we Wrocławiu. Ta ostatnia prowadzi śledztwo w sprawie budowy wyciągu w Zieleńcu przez Sobiesiaka.

Przed komisją sejmową Mirosław Drzewiecki zeznał, że nie pomagał Sobiesiakowi w jego interesach. Tymczasem ówczesny minister sportu był w nich doskonale zorientowany, a pomocą służył biznesmenowi "na telefon", o czym świadczy cytowany przez "Rzeczpospolitą" stenogram.

Z podsłuchanych przez CBA rozmów wynika, że to dzięki interwencji Drzewieckiego biznesmen zdobył w ekspresowym tempie dokumenty umożliwiające budowę. Gdy Sobiesiak rozpoczął prace i wyciął pół hektara lasu bez pozwoleń, to Zbigniew Chlebowski przekonał leśników, by potraktowali go łagodnie. Pośrednio wynika to z cytowanego przez gazetę fragmentu stenogramu. Przed komisją Chlebowski mówił, że nie utrzymywał bliższych relacji z Sobiesiakiem.

Według CBA, w sprawie inwestycji w Zieleńcu Sobiesiak usiłował skontaktować się także z Grzegorzem Schetyną, ale najwyraźniej wicepremier go "spławił". "Rzeczpospolita" zastanawia się jednak, dlaczego Schetyna nie pochwalił się tym przed komisją śledczą.