"Nawet w Izraelu przy Żelaznej Kopule rakiety potrafią się przedrzeć. To nie jest łatwa rzecz, tym bardziej, że nie likwidujemy celów na terytorium Ukrainy. Kiedy rakieta już przekracza naszą granicę powietrzną, to tego czasu na reakcję jest tak mało, że nie jesteśmy w stanie tego tak naprawdę zrobić" - stwierdził Bartłomiej Wypartowicz, ekspert portalu Defence24.pl w internetowym Radiu RMF24. Razem z Tomaszem Terlikowskim starali się ustalić najbardziej prawdopodobny scenariusz zdarzenia.


Bartłomiej Wypartowicz wytłumaczył, że rakiety, które prawdopodobnie uderzyły w Polskę, to rakiety S-300 produkcji radzieckiej. Posiadają je zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie. Zdaniem eksperta, powodem, dla którego pocisk przekroczył polską granicę, mogła być próba zestrzelenia rosyjskiego pocisku.

Nie wygląda na to, żeby to było intencjonalne zdarzenie ze strony Federacji Rosyjskiej. Musimy natomiast brać pod uwagę, że takie zdarzenia miały już wcześniej miejsce przy prędkości ponad tysiąca metrów na sekundę. Zakładając oczywiście scenariusz wybuchu pocisku przeciwlotniczego, na który pośrednio wskazują wypowiedzi, to od przekroczenia naszej granicy do upadku pocisku mogło upłynąć kilka sekund. Reakcja na takie zdarzenie jest po prostu bardzo ciężka - stwierdził Wypartowicz.

Redaktor portalu Defence24.pl wyjaśnił, że wystarczy, aby pocisk wycelowany na rakietę stracił naprowadzanie i przez to wylądował gdzie indziej. Jednak zdaniem eksperta, bardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że głowica pocisku wcale nie wybuchła w Polsce.

Myślę, że była to próba zestrzelenia pocisku i ta głowica też u nas nie wybuchła. Jak sobie państwo prześledzą jakie zniszczenia powodowały pociski S-300 na Ukrainie, które były wystrzeliwane ofensywnie, to tutaj nie wygląda, żeby to było tak duże zdarzenie. Ten lej jest zdecydowanie mniejszy. Bardzo możliwe, że głowica została odstrzelona albo trafiła w część rosyjskiej rakiety  - powiedział Wypartowicz.

Według eksperta, ważnym aspektem jest ustalenie, jak doszło do tego zdarzenia i wzmocnienie obrony przeciwlotniczej wschodniej flanki. Bartłomiej Wypartowicz zaznaczył jednak, że nie istnieje taki system lotniczy, który uchroniłby przed wszystkimi takimi zdarzeniami.

Nawet w Izraelu przy Żelaznej Kopule rakiety potrafią się przedrzeć. To nie jest łatwa rzecz, tym bardziej, że nie likwidujemy celów na terytorium Ukrainy, więc kiedy rakieta już przekracza naszą granicę powietrzną, to tego czasu na reakcję jest tak mało, że nie jesteśmy w stanie tego tak naprawdę zrobić. A z drugiej strony obrona powietrzna obejmuje głównie takie ważne punkty, jak infrastruktura krytyczna - podsumował gość.

Opracowanie: Kinga Adamczyk.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: