Podczas wczorajszych nalotów na Kabul, amerykańska bomba trafiła w jedną z klinik Czerwonego Półksiężyca. Informując o tym Stowarzyszenie Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca nie potwierdziło jednak doniesień Talibów, jakoby podczas tego bombardowania zginęło kilkanaście osób.

Z kolei Biały Dom zaprzecza innym informacjom - o aresztowaniu kilku amerykańskich obywateli. "To kolejna seria kłamstw Talibów" - powiedział rzecznik Białego Domu Ari Fleischer. Wcześniej o aresztowaniu Amerykanów informował ambasador Talibów w Pakistanie mułła Abdul Salam Zaeef: "Mamy kilku amerykańskich obywateli. Zostali aresztowani. Na razie nie znamy ich nazwisk. Trwa śledztwo, o którego wynikach poinformujemy później". Zaeef nie poiformował ani kim są Amerykanie, ani co robili w Afganistanie. Tymczasem - jak uzgodnili w Moskwie zastępca sekretarza stanu USA Richard Armitage i wiceminister spraw zagranicznych Rosji Wiaczesław Trubnikow - uzgodnili, że w przyszły rządzie Afganistanu nie będzie miejsca dla Talibów. Politycy nie wykluczyli jednak, że do nowego gabinetu będą mogli wejść "pojedynczy" Talibowie. Armitage i Trubnikow zgodzili się też, że przyszły rząd Afganistanu powinien powstać na "wielo etnicznych podstawach".

21:00