Coraz więcej cudzoziemców pracuje w Polsce na czarno - wynika z danych Państwowej Inspekcji Pracy. Oficjalne dane mówią o 40 tysiącach, w rzeczywistości może być ich nawet milion. Najczęściej nielegalnie pracują u nas Ukraińcy, Chińczycy, Wietnamczycy. Często w niewyobrażalnych warunkach.

Najwięcej obcokrajowców pracuje w sektorze spożywczym, w budownictwie, handlu, usługach i rolnictwie. Ale niedoskonałość przepisów sprawia, że żadne urzędy nie są w stanie tego zatrudnienia kontrolować - stąd tak rozbieżne dane. Nie wiadomo, ilu cudzoziemców pracuje legalnie, ilu na czarno. Są też tacy, którzy traktują Polskę jako kraj tranzytowy - czyli przystanek w drodze do krajów zachodnich.

Ci, którzy zdecydowali się w Polsce zatrzymać na dłużej, potrafią zarabiać nawet 100 złotych za godzinę, inni pracują w warunkach urągających ludzkiej godności.

W Polsce pracują nielegalnie także Hindusi, Koreańczycy, Nepalczycy czy Tajowie. Z kraju wyjeżdżają najczęściej w małych, zorganizowanych grupkach do wcześniej umówionego "pracodawcy". Zatrudnianie "na czarno" paradoksalnie może dla firm okazać się opłacalne, bo za wykrycie jednego nielegalnego pracownika grozi kara tylko do trzech tysięcy złotych. Pracodawcy narzekają, że kiedy potrzebują taniej siły roboczej nie mają czasu przedzierać się przez skomplikowane polskie przepisy. A zezwolenie na pracę wydaje się w Polsce - w najlepszym przypadku - około trzech miesięcy.