Brytyjski rząd zdecydowany jest wysłać do Afganistanu nawet 6000 komandosów i to pomimo oporu ze strony Sojuszu Północnego - taki sygnał napłynął wieczorem z Londynu. Rzecznik premiera Tony'ego Blair'a Alastair Campbell powiedział prasie, że "obiekcje Sojuszu w związku z planami rozmieszczenia w Afganistanie dużej liczby zagranicznych sił nie powstrzymają ich wysłania".

Downing Street zapowiedziało równocześnie, że będzie "dyskutować i konsultować się" z liderami Sojuszu Północnego w sprawie rozmieszczenia brytyjskich jednostek. Brytyjskie siły byłyby częścią międzynarodowego kontyngentu. Odpowiedzialny byłby on za zabezpieczanie newralgicznych punktów na terenie Afganistanu, w tym lotnisk i baz, skąd rozprowadzana byłaby pomoc humanitarna. Rzecznik brytyjskiego premiera dał do zrozumienia, iż Wielka Brytania – jeśli będzie to konieczne – pośle swych żołnierzy do Afganistanu bez względu na to co myśli o tym Sojusz Północny. Specjalny wysłannik rządu brytyjskiego Steven Evens rozmawiał o tym wczoraj z przedstawicielami afgańskiej opozycji. Nie przyniosły one jednak oczekiwanych rezultatów. Brytyjskie media zauważają, że stanowisko USA różni sią znacznie od brytyjskiego. Ameryka – ich zdaniem – zainteresowana jest głównie schwytaniem Osamy bin Ladena, tymczasem Londyn pragnie ustabilizowania sytuacji w Afganistanie. 6000 brytyjskich żołnierzy stacjonujących w tym kraju mogłoby odegrać w tym kluczową rolę. Na razie około 100 brytyjskich komandosów pilnuje lotniska Bagram, położonego na północ od Kabulu. Operacja ta - zdaniem brytyjskiego ministerstwa obrony - jest częścią działań poprzedzających rozpoczęcie pomocy humanitarnej dla Afganistanu.

09:20