Ostatnie wybory prezydenckie, które odbyły się w 2020 roku, przebiegały w cieniu pandemii Covid-19 i były poprzedzone licznymi zawirowaniami związanymi z pierwotnym terminem głosowania. Niemal za dwa tygodnie czeka nas kolejne starcie o najwyższy urząd w państwie. Przyjrzyjmy się, jak głosowaliśmy pięć lat temu i jakie wnioski możemy wyciągnąć przed zbliżającym się wyborczym starciem.
Wybory prezydenckie w 2020 roku były wyjątkowe pod wieloma względami. Pierwotnie zaplanowane na 10 maja, ostatecznie odbyły się 28 czerwca (I tura) i 12 lipca (II tura) z powodu sytuacji epidemicznej.
To bezprecedensowe przesunięcie terminu wywołało wiele dyskusji i kontrowersji prawnych. Ostatecznie do urn poszliśmy, a kampania wyborcza, choć prowadzona w specyficznych warunkach, była intensywna i pełna emocji.
W pierwszej turze wyborów wystartowało 11 kandydatów. Największe poparcie zdobyli urzędujący prezydent Andrzej Duda, uzyskując 43,50 proc. głosów, oraz Rafał Trzaskowski, na którego zagłosowało 30,46 proc. wyborców. Trzecie miejsce zajął Szymon Hołownia z wynikiem 13,87 proc., a czwarty był Krzysztof Bosak z poparciem 6,78 proc.
Pozostali kandydaci, tacy jak Władysław Kosiniak-Kamysz (2,36 proc.) czy Robert Biedroń (2,22 proc.), uzyskali znacznie niższe wyniki. Frekwencja w pierwszej turze wyniosła 64,51 proc., co było imponującym wynikiem.
Druga tura przyniosła bezpośrednie starcie między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim. Ostatecznie zwyciężył Andrzej Duda, zdobywając 51,03 proc. głosów i zapewniając sobie drugą kadencję. Rafał Trzaskowski uzyskał 48,97 proc. głosów.
Różnica między kandydatami była stosunkowo niewielka, a frekwencja w drugiej turze wzrosła do 68,18 proc., co świadczyło o dużym zaangażowaniu obywateli w wybór głowy państwa.