Na monolicie obozu rządzącego pojawiają się rysy i pęknięcia przy wyborze strategii działań w kryzysie konstytucyjnym. Ale nic nie wskazuje na to, by mogły one tę strategię szybko zmienić.

Na monolicie obozu rządzącego pojawiają się rysy i pęknięcia przy wyborze strategii działań w kryzysie konstytucyjnym. Ale nic nie wskazuje na to, by mogły one tę strategię szybko zmienić.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński /Przemysław Piątkowski /PAP

Z moich rozmów z politykami PiS wyłania się obraz obozu, w którym głosy niepewności, czy wręcz przekonania, że tak ostra rozprawa z Trybunałem już dziś przynosi więcej szkód i strat niż zysków są tyleż liczne, co słabe. Jeśli posłowie PiS pozwalają sobie na krytykę przyjętej linii, to mówią o tym raczej szeptem, w zaufanym gronie i przy głośno włączonym radiu, tak by nie daj Boże, nikt ich nie usłyszał.

Jedynym, który publicznie dał wyraz wątpliwościom, to europoseł Kazimierz Ujazdowski, który wezwał publicznie do kompromisu w sprawie sądu konstytucyjnego. I natrafił na mur niechęci i krytyki. Wszystkie wątpiące głosy, nie układają się bowiem - przynajmniej na razie - w żaden wspólny, solidarny front, który mógłby stać się istotnym czynnikiem ważącym, zmieniającym sytuację i strategię partyjną.

Kompromisowi w sprawie TK, na pewno sprzyjaliby i prezydent i premier. Problem w tym, że ich pozycja polityczna i determinacja są stanowczo zbyt słabe, by Beata Szydło czy Andrzej Duda stali się samodzielnymi graczami w kryzysie i np. wzięli na siebie rolę mediatora czy patrona wielopartyjnego porozumienia. Oboje będą raczej czekać na rozwój sytuacji i płynąć w mainstreamie polityczno-partyjnej rozgrywki.

Według wszystkich moich rozmówców, to co mogłoby zmienić polityczne realia to zmiana zdania samego Jarosława Kaczyńskiego. Pytani co mogłoby na nią wpłynąć sugerują, że być nacisk na prezesa jakiejś grupy liczących się i bliskich mu polityków PiS - na co się w tej chwili nie zanosi, albo - być może - suma presji ze strony opinii międzynarodowej, demonstracji opozycji i KOD-u, wzmocnione racjonalnymi argumentami o problemie funkcjonowania państwa, jakim jest - bez wątpienia - niedziałający de facto sąd konstytucyjny. Wszyscy są też zgodni - gdyby prezes ogłosił zmianę strategii - to partia przyjęłaby to z ulgą a nawet entuzjazmem.