W jednym z supermarketów w Lipnie w Kujawsko-Pomorskiem służby już drugą dobę szukają najprawdopodobniej dwóch, być może jadowitych stworzeń, które miały wypełznąć z transportu bananów z Brazylii. Sklep od poniedziałku jest zamknięty. Niestety, kosztowna akcja nie przyniosła na razie rezultatów.

Do supermarketu ściągnięto specjalistyczną firmę i sprzęt. Przedstawiciele Miejscowego Centrum Zarządzania Kryzysowego zdecydowali, że skoro egzotyczny drapieżnik zaszył się gdzieś w niedostępnym miejscu, pomieszczenia sklepu trzeba odymić specjalną trucizną, by w ten sposób pająka uśmiercić lub zmusić do opuszczenia kryjówki. Sukcesów jednak nie ma, więc służby zaczynają powoli wątpić w jego istnienie.

Przywleczenie egzotycznych owadów czy pajęczaków w transporcie z zagranicy jest niestety prawdopodobne i podobne sygnały trzeba traktować z całkowitą powagą - podkreśla jednak dyrektor Wydziału Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy, Lech Wesołowski.

Na miejscu w akcję zostali również zaangażowani strażacy oraz pracownicy sanepidu.Udzieliliśmy informacji o tym, jak postępować w przypadku ukąszenia - przyznają ci ostatni. Dodają jednak, że do żadnego fizycznego kontaktu z pająkiem nie doszło ani ze strony pracowników, ani klientów sklepu.

Personelowi sklepu na robieniu sobie żartów zależy z pewnością najmniej. Dla sieci, która jest jego właścicielem, zamknięcie supermarketu oznacza straty rzędu co najmniej kilkunastu tysięcy złotych dziennie.