"Pełnomocnik prezesa Rady Ministrów do spraw koordynacji współpracy organizacji pozarządowych i administracji w przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu" - to nowa funkcja stworzona dla Bartosza Arłukowicza - pozyskanego przez Platformę posła Sojuszu Lewicy. To nie pierwszy przypadek stworzenia w rządzie specjalnej funkcji tylko z powodów politycznych.

Podobną do Arłukowicza rolę odgrywa już na przykład Julia Pitera, która od 3,5 roku pisze ustawę antykorupcyjną - wciąż niegotową. Podobno robi coś jeszcze, jeśli ma akurat czas między wywiadami.

Jest w Kancelarii Premiera także PSL-owski minister Eugeniusz Grzeszczak, który szefuje zespołowi od prawa spółdzielczego - też nie gotowego. Co robi poza tym, trudno powiedzieć, bo wywiadów nie udziela.

Jest również minister Elżbieta Radziszewska - pełnomocnik do spraw równości, który najwyraźniej nie wszystkich wyrównał, skoro potrzebny jest jeszcze pełnomocnik do spraw wykluczonych. Generalnie w rządzie pracuje dziś 16 pełnomocników. Z zespołami obsługi, sekretariatami, kierowcami to już niemal cała grupa zawodowa - rosnąca, jak sprawność działań rządu.