W literaturze medycznej opisano kilka przypadków ponownej infekcji wirusem SARS-CoV-2. Nie stanowią one jednak obecnie istotnego problemu z epidemiologicznego punktu widzenia - mówi prof. Robert Flisiak. Ostatni przypadek reinfekcji wirusem SARS-CoV-2 został opisany na łamach tygodnika "Lancet" 12 października.

U 25-letniego Amerykanina ze stanu Nevada doszło do ponownego zakażenia SARS-CoV-2 po 48 dniach od potwierdzenia testem pierwszej infekcji. Badania genetyczne wykazały, że ponownego zakażenia nie wywołał wirus odpowiedzialny za pierwszą infekcję. Co więcej, kolejne zakażenie było znacznie cięższe, a pacjent wymagał hospitalizacji i podłączenia do respiratora.

Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych prof. Robert Flisiak ocenia jednak, że reinfekcje koronawirusem - przynajmniej aktualnie - nie stanowią dużego problemu epidemiologicznego. Gdyby faktycznie było to problem, to przy tej liczbie zakażeń SARS-CoV-2 na świecie mielibyśmy już tysiące, setki tysięcy reinfekcji. A mamy pojedyncze potwierdzone przypadki - zauważył specjalista.

W komentarzu odredakcyjnym do publikacji w tygodniku "Lancet" Akiko Iwasaki z Yale University School of Medicine w New Haven zestawił 4 przypadki reinfekcji u pacjentów z Belgii, Ekwadoru, Hong Kongu oraz USA. Żaden z nich nie miał stwierdzonych zaburzeń odporności.

"Powstaje pytanie, dlaczego ci pacjenci nie odpowiedzieli na zakażenie"

Prof. Flisiak zwrócił jednak uwagę, że u pacjentów nie stwierdzono obecności przeciwciał po pierwszej infekcji - bądź też nie wykonano takiego badania. Powstaje pytanie, dlaczego ci pacjenci nie odpowiedzieli na zakażenie - skomentował specjalista.

W jego opinii do reinfekcji koronawirusem częściej może dochodzić u pacjentów z niedoborami odporności. W tej grupie osób nie można też wykluczyć przypadków wznowienia zakażenia, ponieważ w przypadku niedoboru odporności wirus może dłużej pozostawać w organizmie.

Niezależnie od tego częstość występowania reinfekcji jest znikoma w stosunku do olbrzymiej liczby zakażeń. I nawet jeśli liczba ponownych zakażeń jest niedoszacowana, to przyczyną tego jest przede wszystkim bezobjawowy przebieg. To oznacza, że za wyjątkiem sporadycznych przypadków reinfekcja przebiega łagodniej - powiedział prof. Flisiak.

Jak przypomniał, zgodnie z najnowszymi danymi - uzyskanymi w jednej z metaanaliz badań - ryzyko, że chory może rozprzestrzeniać wirusa SARS-CoV-2 po pięciu dniach od wystąpienia objawów jest znikome. Od osób z prawidłową odpornością można jeszcze wyhodować wirusa po 10 dniach od wystąpienia objawów, jednak ryzyko zakażenia już praktycznie nie istnieje. Od osób z deficytem odporności wirusa można wyhodować jeszcze po 20 dniach - tłumaczy.

Zgodnie z rozporządzeniem my traktujemy pacjentów, jako niezakaźnych po 13 dniach od wystąpienia objawów i po trzech dniach od ustąpienia objawów ze strony układu oddechowego (drugie kryterium) - zaznaczył prof. Flisiak.